„Oni naprawdę wierzą w to, że ratują kraj przed rozpadem. Powinniśmy ich zrozumieć”

Opinia o zwolennikach władzy

W nowej kolumnie nasz felietonista rozmyśla o tym, dlaczego warto spróbować usłyszeć się wzajemnie, choćby to było bardzo trudne i przekonuje: rozmowy a nie przemoc – oto nasza droga.

Czasami wydaje nam się, że wszystko wokół jest absurdalne. Czasem wydaje nam się, że nam się to nie wydaje, a tak po prostu jest. I mimowolnie rodzą się pytania w rodzaju „Jak tak w ogóle można?”, „Dlaczego to wciąż trwa?” i, oczywiście, „Kiedy to się skończy?”.

Pytania te pojawiają się uporczywie i często, ponieważ wydaje nam się, że wszyscy już dawno wszystko zrozumieli. Z jednej strony – surowa linia, zarządzanie poprzez strach i poniżanie, pałkami po głowach tych, którzy się nie zgadzają. Z drugiej strony – szacunek do człowieka i człowieczeństwa, wzajemna pomoc, ukierunkowanie na rozwój poprzez własną inicjatywę itd. Naród już o wszystkim zdecydował! Naród już wszystko powiedział! Więc dlaczegóż, dlaczego?

O tym, że proces przemian jest nieśpieszny już pisano. Chcę teraz skupić się na tezie, że „wszyscy wszystko rozumieją”.

Czasem wydaje się, że tak w istocie jest.

Kiedy rozmawiasz ze swoimi przyjaciółmi, znajomymi i przyjaciółmi znajomych. Kiedy dyskutujesz z przypadkowymi ludźmi na treningach sportowych, w sklepie lub u fryzjera.

Kiedy przeglądasz ściankę na Facebooku czy co ty tam preferujesz do rozwoju wirtualnych więzi społecznych.

Boże, a kiedy przyjeżdżasz na zabitą dechami wieś rejonu Iwacewickoho, gdzie miejscowy chłop opowiada, że zwolnił się z gospodarstwa leśnego, żeby tylko nie jechać autobusem na mityng!

Wydaje się, że nawet ci, co głosowali, że tak powiem, na stabilność, zobaczywszy, co ta stabilność może zrobić z ludźmi, rozmyślili się…

I nagle jak grom z jasnego nieba pojawia się stary znajomy, który niby jest przeciwko przemocy, ale…

To jest przecież sterowane zza granicy, rozumiesz przecież! Słyszałeś, że zwożą petardy na protesty tirami? Gdyby nie kordony, spaliliby Pałac, na sto procent! I w ogóle zauważ, co w Paryżu odstawiali tamtejsi policjanci? Tak, wiem, są i niewinni, ale tam przecież byli specjalnie wyszkoleni w Kambodży bojownicy!

Wiadomo, co dalej. Wojna, zniszczenie, jak w latach dziewięćdziesiątych, powszechna „pederastia” i degradacja.

Patrzę na niego i nie mogę się nadziwić. Przecież to był niegłupi człowiek, na ile pamiętam… Kiedyś. Skąd w jego głowie te banialuki?

Nie zdążyłem wyjść z tego szoku, jak kolejnego dnia opowiedziano mi o krewnym z prowincji – ten święcie wierzy w nienaruszalne ideały naszego obecnego życia. Tłumaczą go. On dużo pracuje, odpowiedzialność, podwładni, stale trzeba raportować górze. Nie ma czasu na oglądanie analiz i rozpatrywanie spraw z różnych punktów widzenia!

I to samo, tymi samymi słowami. Lata dziewięćdziesiąte, symbolika nazistowska, marionetkarze, po co wychodzą, normalnie przecież żyjemy.

Nie myślcie, że to udawane. Ludzie naprawdę szczerze tak uważają. Oni w to wierzą.

Oczywiście, kiedy rozmawiasz z takim człowiekiem, zaczynasz się dusić. Bo jakże to tak! A co się działo 9-12 [września; demonstracje po wyborach na Białorusi – przyp. tł.]? Czyżbyś nie widział? A jak sądy działają, nie niepokoi cię to? Czytałeś w ogóle Konstytucję?

I widzisz jak Twoje argumenty przelatują gdzieś mimo jego uszu. „Nie trzeba wielkich słów, wstrząsną powietrzem, ale nie rozmówcą”.

Pokusa jest wielka, by po prostu skreślić danego człowieka. Zerwać kontakty raz na zawsze. Ale wydaje mi się, że należy działać inaczej.

Po pierwsze, on również jest Białorusinem, więc choćby dlatego zasługuje na to, by go wysłuchać. Po drugie, my, jak początkujący buddyści, powinniśmy postarać się zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.

Jeden mój znajomek mawiał: „Każdy człowiek jest zagadką”. I taka prawda. Rozmówca żyje w zupełnie oddzielnym od ciebie świecie. Na przykład, całe życie pracuje w spółce państwowej albo w elektrowni kolejowej. Albo nawet w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.

On otrzymuje wypłatę i premię, państwo (a mówiąc „partia” mamy na myśli „Lenin”) dało mu na preferencyjnych warunkach kredyt na mieszkanie, w którym mieszka jego rodzina. A może nawet służbowy Geely [samochód] dostał. Nie wiem i nie oczerniam! Po prostu rozważam teoretycznie, przypuszczam – przecież to całkiem możliwe.

Więc po co na Boga, powiecie, ma człowiek coś zmieniać? To przecież, po pierwsze, nie w jego interesie, a po drugie – strach.

Nawet ci, którzy rozumieją, co czeka kraj, jeśli nic się nie zmieni, chwilami z obawą myślą: a co będzie dalej, gdy już odwrócimy tę kartę historii. Kto stanie u steru? Jakie będą te reformy? Będziemy w stanie zachować to, co rozsądne i światłe, nie staczając się w ustrój pseudoradziecki?

A wyobraźcie sobie, jak ciężko myśleć o tym człowiekowi, który w tym systemie urządził się tak wygodnie, że już bardziej się nie da! A gdzie tam, taki człowiek będzie przeganiał od siebie nieprzyjemne myśli i niewygodne pytania. Świadomie czy nie – zależy to od stopnia rozwoju osobowości.

Myślenie – to w ogóle jest ciężka i niewdzięczna robota. Uważa się, że mniej niż 20% ludzi dysponuje pełnym myśleniem pojęciowym. To znaczy, że nie wszyscy rozumieją, gdzie i jak żyją, a tym bardziej – jakie przyczyny doprowadzają do takich skutków. Jak śpiewała grupa Metallica: „Sad but true”.

„Ależ nie, to nie tłumy protestujących – to fotomontaż. To nie siniaki – to niebieska farba. No nie niekończące się zatrzymania i aresztowania – to środki zapobiegawcze przeciw zamieszkom i rozpadowi państwa”. Okej.

Człowiek mieszka w swojej bańce informacyjnej. Tak jak, notabene, wszyscy, proszę mi wybaczyć. Tylko że w naszym otoczeniu rozmawia się o losie państwa, o ważności idei humanizmu i wartości europejskich, o tym, jak wzrośnie Białoruś, gdy w końcu będzie mogła oddychać swobodnie. A tam – jak uratować kraj przed rozpadem, uniknąć okropieństw lat dziewięćdziesiątych i zachować tą samą stabilność, na wspomnienie której zaczyna mi drżeć powieka.

Oni wierzą w błyskawiczne loterie, gnijący Zachód i w to, że wypłaty i emerytury płaci im nie pracowity i prosty naród Białorusi, a sam uwielbiany przez nich człowiek.

Powinniśmy postarać się ich zrozumieć. Ale i oni powinni chociaż spróbować wyjaśnić swój punkt widzenia. Spokojnie, bez histerii (jeśli się uda). Unikajcie długich zdań i skomplikowanych pojęć w rodzaju lustracji i domniemania niewinności. Łagodny głos, proste przykłady. Użyjcie gestów i mimiki, narysujcie obrazek, wymyślcie piosenkę o prawach człowieka i zaśpiewajcie ją razem. Albo i nie śpiewajcie, możliwe, że to wbrew prawu, a my was do niczego takiego nie namawiamy!

Tak, to trudne.

O wiele szybciej i zabawniej jest oblać człowieka smołą, obsypać piórami, i żeby każdy mieszkaniec wsi plunął wyrzutkowi w twarz. Tak nie wolno.

Wierzę w metody pokojowe, a także w to, że nie ma złych ludzi. Nie trzeba nikogo zaciągać do świetlanej przyszłości siłą. Zechcą ­– sami zrozumieją. A kto wie, może kiedyś nawet będą nam wdzięczni.

 

Opinia autora może różnić się od stanowiska redakcji.

Anton Alaksantrou / LADY.TUT.BY

Tłumaczenie: Karolina Wiśniewska

Przetłumaczono z: https://lady.tut.by/news/columnist/701675.html?tg

Zdjęcie: Olga Szukajło, TUT.BY

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *