Musimy patrzeć na Białoruś wielowymiarowo

Niespotykana fala masowych społecznych protestów, które od sierpnia trwają na Białorusi, stały się jednym z głównym tematów światowych, przede wszystkim europejskich, mediów. Jednak przekazy rozwoju sytuacji na Białorusi są często bardzo jednostronne.

Tak jednostronne relacje mogą budować może i piękny, ale nie do końca prawdziwy obraz tego, jakie zmiany zachodzą w białoruskim społeczeństwie. UE, jak i cały Zachód, stoi przed dylematem, jakie działania podjąć w stosunku do Białorusi. Żeby uniknąć takich nieporozumień, chciałbym zwrócić uwagę na cztery bardzo istotne wymiary dynamiki społeczno-politycznej sytuacji Białorusi.

Po pierwsze, protesty od samego początku nie są ani prorosyjskie, ani prozachodnie. Są przede wszystkim probiałoruskie. To jest ich główna zaleta. Brak jednoznacznych haseł, odnoszących się do Rosji, Unii Europejskiej czy NATO, wpłynął na ich masowość i zapobiegł prowokacjom ze strony wrogo nastawionych sił.

Brak haseł prounijnych nie oznacza jednak, że ta część Białorusinów, która protestuje i chce zmian, nie podziela europejskich wartości. Jest zupełnie inaczej. Białorusini chcą nie tylko wolności i demokracji, żądają przede wszystkim respektowania swojej podstawowej ludzkiej i obywatelskiej godności. Taki społeczny zryw na tle „postpolitycznej” Europy może być dla niej przykładem.

Brak jednoznacznych haseł prozachodnich nie powinien być jednak błędnie odczytywany. Coraz częściej spotykam się z deklaracjami niektórych europejskich polityków czy środowisk eksperckich tego, że „skoro nie ma wyraźnych haseł prounijnych, to czy powinniśmy się angażować w wewnętrzne sprawy jednego z niedużych sąsiadów UE?”. Otóż przestrzegam przed takim błędnym rozumowaniem. Wszyscy wiedzą, że niezależnie od haseł i tego, jak protesty się zakończą, nawet ewentualna perspektywa europejska jest dla Białorusi bardzo mglista i wieloletnia. Wartości europejskie są uniwersalne. Należy wspierać każde społeczeństwo, które walczy o swoją godność i chce należeć do wspólnoty ludzi wolnych.

Po drugie, charakter protestów nie jest wyłącznie polityczny czy społeczny. Takie zagadnienia, jak wolność i demokracja są głównym motywem przewodnim. Na protestach i demonstracjach obok haseł mainstreamowych pojawiają się również zagadnienia, które są nadal problematycznymi w różnych krajach UE. Szczególnie biorąc pod uwagę np. obecną sytuację w Polsce czy na Węgrzech. Są tą między innymi kwestie praworządności, niezależności sądów czy wolności prasy. Coraz częściej w białoruskim proteście wybrzmiewają także żądania równości – szczególnie ze strony grup dyskryminowanych, środowisk LGBT czy hasła równouprawnienia kobiet. Pamiętajmy o tym, że taki charakter protestu świadczy o Białorusinach jako o nowoczesnym europejskim narodzie politycznym

Po trzecie, przestrzegam przed zbyt ogólnym używaniem takich konstruktów myślowych, jak „rewolucja już wygrała na Białorusi”. Protesty trwają ponad dwa miesiące, sytuacja jest bardzo dynamiczna i może zmienić się w każdej chwili. Nie wiemy, jakie jest rzeczywiste poparcie dla Łukaszenki wśród białoruskiego społeczeństwa. A w tym kontekście jest to bardzo istotne, ponieważ, żeby doszło do zmiany, protesty nie mogą zwolnić. I w najbliższym czasie kluczowe znaczenie może mieć potencjał mobilizacyjny tej części społeczeństwa, która dotychczas pozostaje apolityczna i w protestach nie uczestniczy. Ważnym testem dla Białorusinek i Białorusinów będzie rozwój ogłoszonego przez liderów protestu ogólnonarodowego strajku, który – formalnie – zaczął się 26 października.

Po czwarte, nie należy lekceważyć białoruskiej elity rządzącej. Owszem, społeczno-politycznych kryzys bardzo ją osłabił, nie jest ona już monolityczna, straciła również legitymizację w oczach wielu zwykłych Białorusinów. Ale to elita władzy jest nadal głównym rozgrywającym i najważniejszym aktorem politycznym.

Stawianie tylko i wyłącznie na nowych liderów społecznych jest działaniem zbyt pochopnym. Apelowałbym o uważne śledzenie zmian, które zachodzą wśród białoruskiej elity rządzącej. Szczególną uwagę należy zwracać na średni szczebel białoruskiej nomenklatury, która tak samo jak większość społeczeństwa, jest zmęczona polityką i rządami Łukaszenki. Nowi niezależni liderzy polityczni są bardzo istotni, natomiast to właśnie elita rządząca średniego szczebla najprawdopodobniej będzie w największym stopniu odpowiedzialna za możliwość stosunkowo spokojnego transferu władzy i rozpoczęcia reform politycznych, gospodarczych i społecznych.

Podsumowując, apeluję o dalekowzroczność i dostrzeżenie wielowymiarowości procesów, które trwają na Białorusi. Powierzchowna analiza i szybka, lecz nieprzemyślana reakcja (zarówno ze strony społeczności międzynarodowej – sankcje, jak i samych białoruskich władz – brutalna przemoc), może sytuację tylko pogorszyć. Musimy pogodzić się z faktem, że to, co dzieje się na Białorusi, nie jest sprintem, tylko długotrwałym maratonem.

Zdjęcie: Dasha Sapranetskaya / FB

Autor: Maxim Rust

redaktor działu OPINIE, analityk polityczny i badacz społeczny. Doktor nauk politycznych (UW). Główne zainteresowania badawcze to elity polityczne i transformacja ustrojowa w państwach poradzieckich oraz funkcjonowanie społeczeństw w dobie digitalizacji. Autor ponad pięćdziesięciu publikacji naukowych i publicystycznych. Jest redaktorem magazynu New Eastern Europe (www.neweasterneurope.eu).

Zobacz wszystkie wpisy od Maxim Rust → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *