Łukaszenka znowu po prośbie

Kilka dni temu doszło w Soczi do trzeciego już w tym roku spotkania Alaksandra Łukaszenki z Władimirem Putinem. Rozmowa pomiędzy przywódcami Białorusi i Rosji miała miejsce raptem kilka dni po porwaniu samolotu Ryanair z Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie i na kilkanaście dni przed szczytem Putin-Biden w Genewie. O czym rozmawiali panowie? Czy Łukaszenka otrzymał kolejną kroplówkę od Putina?

De facto prezydent Białorusi stawił się na spotkanie z Władimirem Putinem z czarnym neseserem, w którym, jak twierdził, miał dokumenty potwierdzające jego wersję zdarzeń dotyczących przymusowego lądowania samolotu Ryanair z twórcą kanału Nexta na pokładzie, Ramanem Pratasiewiczem.

Jednak publiczność nie zobaczyła żadnych dowodów, gdyż spotkanie było transmitowane zaledwie przez kilka pierwszych minut, a potem dziennikarze zostali wyproszeni. Panowie rozmawiali ponad pięć godzin.  

Po rozmowach przywódcy nie wyszli do dziennikarzy. Nie zorganizowano żadnej konferencji prasowej. Za to do mediów przesłane zostały zdjęcia Alaksandra Łukaszenki kąpiącego się w Morzu Czarnym, do czego osobiście zachęcał go Władimir Putin, oraz kadry Baćki i Putina z jachtu, na którym panowie kontynuowali rozmowy. Wszystko w niemal sielankowym nastroju niczym na pocztówce z wakacji.

Jednak Łukaszenka musiał z pewnością znowu nieźle się napocić, żeby uzyskać od Putina to na czym mu zależało, czyli pieniądze. Gospodarz Kremla miał się zgodzić na przekazanie Mińskowi kolejnej transzy pożyczki w wysokości 500 mln dolarów (pierwsza część w tej samej wysokości została przekazana Białorusi w grudniu zeszłego roku). Jednak Łukaszenka będzie potrzebował znacznie więcej środków na ratowanie siebie i swojego biedniejącego kraju. Eksperci uważają, że zamknięcie przestrzeni powietrznej przez państwa członkowskie Unii Europejskiej dla samolotów białoruskich oraz omijanie Białorusi przez samoloty unijne będzie skutkować sporymi stratami dla białoruskiego budżetu. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że Białoruś zadłużona jest na sumę 28 mld dolarów, co stanowiło 48% PKB w 2020 roku.

Spotkanie Łukaszenki i Putina skomentował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który potwierdził, że przywódca Białorusi pokazał prezydentowi Rosji dodatkowe dokumenty dotyczące zatrzymania samolotu Ryanair, jednak nie doprecyzował, co w nich było.

Podkreślił, że nie należy wyciągać przedwczesnych wniosków odnośnie zatrzymania samolotu. Uznał, że reakcja Zachodu była zbyt emocjonalna. Wpisywało się to w twierdzenia samego Łukaszenki, który podtrzymuje, że Zachód próbuje zdestabilizować Białoruś.

Jednak inne szczegóły rozmów nie zostały ujawnione. Można się tylko domyślać, że panowie sporo czasu poświęcili dalszej integracji Rosji i Białorusi, czyli budowanemu od ponad 20 lat państwu związkowemu. Pod koniec kwietnia bieżącego roku białoruski premier Raman Hołowczenka miał przekazać władzom rosyjskim 26 na 28 wspólnych programów w ramach tzw. map drogowych integracji. Rozmowy jeszcze trwają, najpewniej w obszarach ujednolicenia polityki podatkowej oraz utworzenia wspólnego rynku ropy i gazu. Łukaszenka przez wiele lat sprawnie zwodził Putina, nie chcąc godzić się na połączenie Białorusi z Rosją. Jednak obecnie jego pole manewru znacznie się zawęziło. Wszystko wskazuje na to, że jeśli będzie chciał liczyć na dalszą pomoc Moskwy, zarówno finansową, jak i polityczną, będzie musiał odsprzedać Rosji swoje srebra rodowe, czyli największe białoruskie firmy oraz zgodzić się na podporządkowanie gospodarczo-polityczno-wojskowe większemu partnerowi.

Sankcje personalne i lotnicze mogą okazać się niejedynymi uderzeniami w reżim białoruski, po które sięgnie Zachód.

Po ostatnim szczycie Rady Europejskiej pojawiły się spekulacje, że Bruksela zdecyduje się na poważniejsze restrykcje gospodarcze, w tym m.in. odłączenie Białorusi od tzw. SWIFT, czyli międzynarodowego systemu płatniczego. Jednak Białoruski Bank Narodowy może polecić bankom na Białorusi podłączenie się pod rosyjski odpowiednik, czyli system SPFS. Dotychczas od SWIFT odcięte zostały Iran i Korea Północna. Sankcje gospodarcze zostałyby natomiast nałożone na kluczowe gałęzie białoruskiej gospodarki (branża petrochemiczna i potasowa), dzięki którym reżim utrzymuje się przy życiu. Białoruś już zagroziła wyjściem z programu Partnerstwa Wschodniego. Jednak Bruksela przyszykowała nie tylko kij, ale i marchewkę. Po ewentualnej zmianie władzy na Białorusi przeznaczy na rozwój tego kraju aż 3 mld euro (rok temu deklarowała jedynie miliard euro).

***

Oczywiste jest, że zmiana władzy na Białorusi nie dokona się w cywilizowany sposób. Nie pomogą żadne masowe protesty. Zresztą na ich wznowienie i tak się nie zanosi z powodu zastraszenia szerokich mas społecznych przez reżim. Nie ma co się dziwić strachowi Białorusinów, którzy doskonale wiedzą, ile osób – aktywistów, dziennikarzy, opozycjonistów, lecz również zwykłych ludzi – znajduje się w więzieniach, odsiadując wieloletnie wyroki i będąc w nich torturowanych. Jedyne co może podziałać na Mińsk, to sankcje gospodarcze Zachodu tak wielkie, że nie będzie ich w stanie zniwelować Moskwa. Rzecz jasna uderzą one także w zwykłych Białorusinów. Jednak nie ma innego sposobu, aby zmusić Łukaszenkę do ustąpienia. W obliczu poważnego kryzysu gospodarczego Rosja może zdecydować się na zaprzestanie wspierania dyktatora i doprowadzenie do wyborów, w których wygra polityk w pełni od niej zależny. Na demokratyzację i integrację Białorusi z Zachodem w przewidywalnej perspektywie nie ma co liczyć.

Zdjęcie: president.gov.by

Autor: Wojciech Wojtasiewicz

dziennikarz dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia” piszący o Europie Wschodniej; publikował w: Polityce, Newsweeku, Tygodniku Powszechnym, Dzienniku Gazecie Prawnej, New Eastern Europe, Open Democracy, Krytyce Politycznej, HolisticNews, Międzynarodowym Przeglądzie Politycznym, Onet.pl, Interia.pl, Queer.pl; komentator TVN24 i TOK FM.

Zobacz wszystkie wpisy od Wojciech Wojtasiewicz → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *