Lokomotywa „reformy konstytucyjnej” wpada w otchłań

Dlaczego kolejny plan Łukaszenki jest skazany na porażkę?

W niedzielę, 25 października, Alaksandr Łukaszenka chciał zakończyć pierwszy etap reformy konstytucyjnej. Do tego czasu należało zakończyć zbieranie w skali kraju poprawek konstytucyjnych. Mamy informacje, że miejskie komitety wykonawcze w dużych miastach zostały poinstruowane, aby przygotować duże grupy po 5 – 15 tysięcy osób do podróży do Mińska w specjalnie przydzielonych środkach transportu na masowy wiec poparcia dla Łukaszenki i reformy konstytucyjnej. Ale dokładna data tej masowej akcji nie została podana. Można przypuszczać, że planowane jest otwarcie Zgromadzenia Białoruskiego. A to zostało ogłoszone na grudzień lub styczeń.

Zgromadzenie Białoruskie jako polityczna forma instytucjonalna nie jest zapisane w Konstytucji, zostało powołane na podstawie artykułu 37 Konstytucji, ale nie jest w nim zapisane. Około 2500 osób uczestniczyć ma w spotkaniu, uczestnicy nie są wybierani, ale delegowani przez zespoły z różnych instytucji.

Można uznać, że jego analogią jest zgromadzenie federalne, przed którym przemawia Władimir Putin; również te przemówienia gromadzą nie tylko deputowanych obu izb parlamentu, ale także przedstawicieli władzy wykonawczej, Cerkwi, osobistości kultury, czyli w praktyce prorządowego establishmentu.

Po części system polityczny Białorusi przypomina Hiszpanię pod rządami Franco lub nawet Zair w czasach Mobutu. Partie nie odgrywają żadnej roli, zamiast tego reprezentacja polityczna kształtuje się za pośrednictwem licznych organizacji publicznych i państwowych, które de facto tworzą jedną „partię” – partię rządzącego autokraty. System Łukaszenki jest jeszcze mniej stabilny, ponieważ jego „prywatny i osobisty ruch polityczny” w ogóle nie jest zinstytucjonalizowany. Falangę Franco przekształcono w jedyną partię („Ruch Narodowy”), Mobutu również w połowie lat 70. stworzył jeden ruch z ideologią – „mobutismem”.

Zgromadzenie Białoruskie jest pozakonstytucyjnym organem, reprezentującym coś w rodzaju kongresu „partii” lub „ruchu” Aleksandra Łukaszenki. Ostatni jednak taki reżim zniknął z mapy Europy w 1975 roku.

Łukaszenka odbył swoje pierwsze takie spotkanie w 1996 roku. Wszystkie pozostałe były również związane ze wzmocnieniem osobistej władzy Łukaszenki dzięki „woli ludu” wyrażonej przez Zgromadzenie Białoruskie. Format ten został przez niego wykorzystany do umocnienia swojej pozycji przed wyborami prezydenckimi dnia 19 grudnia 2010 roku, kiedy Łukaszenka zorganizował IV Zgromadzenie Białoruskie w dniach 6-7 grudnia.

Nierealistyczny plan

Polityczna forma reżimu Łukaszenki jest tak archaiczna, że Kreml „z czystym sumieniem” zaleca Łukaszence przejście do „wyborczego autorytaryzmu” na sposób rosyjski, gdzie cztery partie systemowe od wielu lat pozwalają na manipulowanie głosami wyborców, zapewniając sobie stabilność dyktatury.

Łukaszenka, o ile można ocenić, uważa, że system większościowy jest w pełni zgodny z jego osobistym reżimem politycznym. Mówił o tym bezpośrednio w wywiadzie z grupą rosyjskich dziennikarzy w sierpniu 2020 roku.

Ewidentna sprzeczność polega na życzeniu Łukaszenki, aby symulować „dialog narodowy” z opozycją w celu wyjścia z kryzysu oraz na samej formule Zgromadzenia Białoruskiego i sposobie wyboru do niego delegatów. Z tego powodu opozycja nie może być w nim w żaden sposób reprezentowana.

14 października Alaksandr Łukaszenka odwiedził grupę przywódców opozycji w więzieniu KGB, demonstrując chęć zaangażowania ich w „dialog narodowy”. Nie był jednak w stanie wyjaśnić po spotkaniu, w jaki sposób duża część społeczeństwa, która protestuje przeciwko wynikom wyborów, będzie reprezentowana w procesie konstytucyjnym. Wyrażenie „nie można napisać Konstytucji na ulicy” nie zawiera żadnego konkretnego przekazu.

Jest oczywiste, że sytuacja Łukaszenki przypomina te etapy rozwoju afrykańskich dyktatur, kiedy opozycja była już wpuszczana do parlamentu. Ale Łukaszenka oferuje opozycji „drogę odwrotną”: powrót do swoich zespołów produkcyjnych, do organizacji państwowych, a stamtąd dopiero znowu do składania wniosków. Ten plan jest jednak całkowicie nierealny.

Stary schemat nie działa

Należy zauważyć, że nieodwracalna wada tego planu jest wyraźnie widoczna nie tylko dla europejskich ekspertów, ale nawet dla najbardziej ohydnych zwolenników pełnej integracji Białorusi. Należy zwrócić uwagę na pojawienie się na stronie internetowej EurAsia Daily takich tekstów, jak artykuł z dnia 18 października „Czy reforma konstytucji złagodzi napięcia polityczne na Białorusi?”, który wyraźnie stwierdza: „Ostatnie działania władz wskazują nawet, że planują przeprowadzić reformę konstytucyjną w ramach programu z 1996 r., owijając sobie wokół palca, zarówno jej przeciwników, jak i społeczność międzynarodową. Takie rozwiązanie raczej nie zadowoli opozycji ani zagranicznych partnerów Mińska, co oznacza, że napięcia w tym kraju nie opadną”.

Białoruskie media słusznie zwróciły uwagę na przemówienie Witalaja Tretjakowa w programie „60 Minut” z 17 października, w którym głośno oświadczył, że Łukaszenka „traci tempo” i sytuacja wymyka mu się spod kontroli, ponieważ odmawia wykonania prawdziwego kroku w kierunku dialogu z opozycją. Oczywiście, Tretjakow porównuje „prozachodnią” Swiatłanę Cichanouską i „prorosyjskiego” Wiktara Babarykę, ale w tym przypadku ważne jest, że to on sam – Tretjakow – stwierdził: plan wyjścia z kryzysu politycznego jest możliwy tylko kosztem starego systemu: „zgromadzenia państwowe w kolektywach pracowniczych – Zgromadzenie Białoruskie – przyjęcie Konstytucji w referendum” – taki model zmian się nie uda.

Obecnie jest jasne, że wśród polityków, ekspertów, osób publicznych panuje zgoda (co do tego są zgodni nawet żarliwi „anty-oranżyści”), że w ramach takiego programu i z takimi działaniami Łukaszenka nie przezwycięży kryzysu politycznego i nie będzie w stanie utrzymać się u władzy od wiosny 2021 roku.

Białoruś po Łukaszence

Ale nie chodzi o to, żeby czekać niecierpliwie na wiosnę, ale już teraz zacząć odpowiadać na pytanie, jak instytucjonalnie będzie wyglądało przekazanie władzy, a) tak, aby zachować suwerenność Białorusi, b) jak mogłaby wyglądać miękka przejściowa wersja władzy, która pozwoliłaby wszystkim uczestnikom kryzysu politycznego znaleźć możliwość kontynuacji swojego życia, c) jak można stworzyć technokratyczny blok rządów, który zapewni stabilność gospodarczą w okresie przejściowym, d) jakie powinno być prawodawstwo dotyczące wyborów parlamentarnych, które powinny zostać zorganizowane jak najszybciej i jak prawo powinno regulować proporcjonalną reprezentację większości oraz jakie obowiązki ustawa nałoży na partie, e) jaki jest konsensus społeczny w sprawie dalszej biografii politycznej Łukaszenki.

Dziś nie da się stworzyć żadnego spójnego konsorcjum polityki zagranicznej „ze względu na przyszłość Białorusi”, które obejmowałoby Moskwę, Warszawę, Wilno, Brukselę itp. I tutaj także, teraz nie wystarczy tylko tego stwierdzić. Konieczne jest zaoferowanie pewnego języka politycznego, jakiegoś opisu strategii, którą społeczeństwo białoruskie po Łukaszence mogłoby się kierować w planowaniu swego rozwoju politycznego.

Tłumaczenie: Hubert Łaszkiewicz

Aleksandr Morozov, ISANS

Zdjęcie: bobruisk.ru

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *