„Autorytaryzm – to nic łatwego.” Białoruś i protesty kobiet [WYWIAD]

Sobotnie marsze kobiet stały się znakiem i wyrazem ruchu protestacyjnego na Białorusi. Jeśli na początku protestów siły bezpieczeństwa nie próbowały zatrzymywać kobiet, to teraz są one łapane z takim samym okrucieństwem jak mężczyźni. W sobotę zatrzymano 430 osób, w tym znaną uczestniczkę protestów, 73-letnią Ninę Baginską. W niedzielę w Grodnie milicjanci z OMON-u ciągnęli ciężarną kobietę po asfalcie. Kobiety stają się  sprężyną protestów, zdzierają maski przedstawicielom sił bezpieczeństwa i odbijają aresztowanych. 

PIERWOTNIE TEKST SIĘ UKAZAŁ NA Radio Svoboda

O m. in. kobiecym wymiarze protestów w Mińsku i innych miastach Białorusi,  „niepogodzonym społeczeństwie z żeńskim obliczem” oraz nieoczekiwanej roli odegranej przez obraz „Ewa” Chaima Soutine’a w koordynacji protestów – w wywiadzie z Olgą Szparagą, współzałożycielką niezależnego Europejskiego Kolegium Sztuk Wyzwolonych (Liberal Arts) w Mińsku, badaczką i członkinią  grupy Fem w Radzie Koordynacyjnej. Wywiad przeprowadziła Jelena Fanaylova.

Jelena Fanaylova: W proteście białoruskim jego wielki kobiecy wymiar i ich uczestnictwo zwracają na siebie uwagę. Nie wspominając o osobach Kalesnikawej czy Cichanouskiej, jest przecież taka ważna kobieta, jak Nina Baginskaja, właściwie postać-symbol narodowy. Oglądamy wielki spektakl polityczny, w którym kobiety grają swoje znaczące role. Jak można to wytłumaczyć?

Olga Shparaga: Jest kilka powodów takiego stanu rzeczy. Jeden z nich jest związany z postacią kandydata Wiktara Babaryki, który został uwięziony trzy miesiące temu (w niedzielę córka Babaryki – Maria – odczytała na Youtube przesłanie ojca do protestujących -– Przypis RS). Babaryka wspierał na Białorusi ośrodki związane z kulturą: niezależny festiwal teatralny TEART, częściowo festiwal „Listopad”, dużą przestrzeń działań kulturalnych OK-16 na ulicy Oktiabrskiej, galerię Art-Biełaruś. Kuratorki wystaw, organizatorki wydarzeń kulturalnych – kobiety – reagowały działaniami na znak solidarności z Babaryką. Ogólnie rzecz biorąc, kobiety zawsze były aktywne, pracując w organizacjach pozarządowych, społecznych, kulturalnych, projektach dotyczących ekologii. Jest jeszcze jedna ważna przyczyna związana z pandemią Covid-19: zachowanie Łukaszenki i w ogóle kryzys systemu ochrony zdrowia, erozja państwowego systemu socjalnego postawiły pod znakiem zapytania kobiece wsparcie dla Łukaszenki, które dotychczas zawsze otrzymywał. To właśnie kobiety związane z tą działalnością i te, które wiążą się z opieką i troską – wystąpiły jako zwarta grupa.

Łukaszenka zniszczył tę grupę w sposób bezczelny i nie licząc się z konsekwencjami. A to duża grupa społeczna o znacznym potencjale mobilizacji. Chciałabym wyróżnić jeszcze dwa powody: pojawiły się działaczki, które były dotychczas w cieniu i wyszły na scenę, skupiając się wokół nowych przywódczyń, oraz aktywność grupy społecznej, którą Łukaszenka zniszczył swoją reakcją na epidemię.

Obserwując Białoruś z zewnątrz, osoba, która nie jest zbyt zorientowana w jej realiach, powie, że Białoruś jest krajem totalitarnym z totalitarnym przywódcą. Ale jednocześnie to kraj z rozwiniętymi środowiskami intelektualnymi, uniwersyteckimi, z wysokim poziomem kontaktów z Europą, ze studentami, którzy jeżdżą za granicę na studia. Maryja Kalesnikawa jest muzykiem – przez wiele lat pracowała w Niemczech, następnie wróciła do kraju; ona, podobnie jak Cichanouska, jest przykładem udanej integracji w środowisku europejskim.  Czy rzeczywiście potrzeba społecznej presji, aby stało się to widoczne?

Chciałoby się tak powiedzieć, ale nie chcę przesadzać. Różne badania wykazały, że mobilność związana z podróżami do innych krajów europejskich nie jest zbyt duża. Chciałabym mówić o wpływie Internetu, o komunikacji poziomej, o zaangażowaniu ludzi nie tylko poprzez podróże, wymiany, ale z powodu informacji o krajach europejskich, zainteresowania tym, co się tam dzieje, o poszukiwaniu alternatyw. I nie tylko, i nie tyle alternatyw politycznych, co tych związanych z codziennym życiem, z udziałem w nim. Obywatele i obywatelki naszego kraju widzieli, że w innych krajach zmiany są coraz żywsze w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Myślę, że był to dla nich ważny przykład.

Za każdym razem po marszach czytamy w mediach społecznościowych, że ludzie są bici, torturowani, jakie straszliwe nadużycia są popełniane podczas zatrzymań, ile jest ofiar, także że kobiety nie są wyjątkiem. Informacje o pobiciach, o psychologicznych poniżeniach. nadużyciach ze względu na płeć zatrzymanych, kiedy zmuszają kobiety do zdejmowania bielizny, kiedy biją specjalnie mężczyzn i kobiety po genitaliach i strefach intymnych. Czy istnieją jakieś próby kontrolowania tych zjawisk z punktu widzenia prawa? Czy ludzie są gotowi, aby mówić o torturach i przesłuchaniach mających charakter seksualny?

Organizacje zajmujące się prawami człowieka angażują się w te problemy, wiele osób, w tym z Centrum Praw Człowieka „Wiosna” i innych. Można śledzić informacje na ten temat na stronie internetowej „Wiosny”.

Bardzo trudno jest zebrać informacje na temat tortur, w tym przemocy seksualnej. Co robią władze, gdy ludzie udają się do placówek medycznych, aby dokonać obdukcji, że byli torturowani? Władzom służy to do postawienia zarzutów karnych tym osobom za udział w niedozwolonych protestach. Utrudnia to gromadzenie informacji. Drugi aspekt, dyskutowany przez działaczy na rzecz praw człowieka: nie wszyscy ludzie są poinformowani o organizacjach zajmujących się prawami człowieka, o tym, że można bronić swoich praw. Organizacje się tym zajmujące starają się obecnie odpowiedzieć na to wyzwanie.  Prowadzone są teraz szkolenia na temat tego, jak dokumentować przypadki tortur, jak szukać ofiar, jak zachęcać ludzi do złożenia zeznań, uczestniczyć w badaniu przypadków tortur i chronić się przed nimi. Jest to wyzwanie, na które próbuje odpowiedzieć społeczeństwo obywatelskie.

Czy pani i pani koledzy nauczyciele chodzicie do sądów i organizujecie jakieś działania wspierające zatrzymanych?

Mogę powiedzieć o przypadku Iryny Suchij, która jest jednym z liderów środowiska ekologów. Odsiedziała pięć dni, byłam na jej rozprawie. Włamali się do jej domu i zatrzymali ją. Kilka dni później odbyła się rozprawa; ona była już wtedy w więzieniu. Wzięła udział w procesie za pomocą Skype’a; pokój był mały, nie pomieścił wszystkich, którzy chcieli ją wspierać.

Proces odbył się z naruszeniem wszystkich procedur. Na przykład świadek, którego zresztą bardzo trudno nazwać świadkiem, najwyraźniej była to osoba pracująca w KGB, był obecny na sali przez cały czas trwania procesu. Sprawa została sfabrykowana: w tym dniu, 3 września, o którym była mowa w oskarżeniu, Suchij w ogóle nie była w mieście!

A właśnie wtedy miała ona być – według oskarżenia – obecna na manifestacji. W rezultacie sprawa została oddalona, wymierzono jej pięć dni aresztu, ponieważ najwyraźniej wszystko było szyte grubymi nićmi. Ale pod tym zarzutem udało im się jeszcze przeprowadzić rewizję u jej córki, która jest również członkiem stowarzyszenia artystycznego; przychodzili do organizacji społecznej, w której pracuje Suchij. Akcji przeciwko zatrzymanym zazwyczaj towarzyszą działania przeciwko innym uczestnikom i członkom ich organizacji lub niektórym kolegom i współpracownikom.

Czy władze próbują te organizacje zamknąć? I na jakiej podstawie?

Doszło do nalotu na organizacje społeczne, które otrzymały zarejestrowaną pomoc z funduszy europejskich; sprawdzano komunikację z tymi organizacjami europejskimi pod kątem tej pomocy finansowej – to jest oczywista presja. Być może jest to próba zabrania części tych pieniędzy. Ale przede wszystkim jest to, oczywiście, zagrożenie dla istnienia organizacji społecznych.

 Mężczyzna został schwytany na wiecu protestacyjnym, doprowadzono go do aresztu, a potem przed sąd. Na co skazują, jakie są wyroki?

Albo grzywna, albo odsiadka. Może to być dzień – kilka dni. Na przykład Nadia Sajapina otrzymała 15 dni. Jest też taka praktyka: po 15 dniach proces odbywa się po raz drugi, a ty otrzymujesz wtedy kolejne 15 dni. Obecnie kilku członków Rady Koordynacyjnej kolejny raz odsiaduje kolejną dobę. Jakąś część ludzi oskarża się o uczestnictwo w nielegalnych zgromadzeniach, ale przy oskarżeniu o ich organizację – a to już sprawa karna – można kogoś posadzić za to na kilka lat.

O sprawie artystki Nadii Sajapiny. W jakich okolicznościach została zatrzymana, o co ją oskarżono? Wiadomo, że w Rosji jej koledzy podpisali list zbiorowy z poparciem dla niej.

List ten powstał na Białorusi, ale od razu stał się międzynarodowy; stowarzyszenia artystyczne nie mają przecież tylko lokalnego charakteru. Nadia otrzymała 15 dni za udział w nielegalnym wiecu przed Pałacem Sztuki w centrum miasta. Była to akcja zorganizowana przez grupę artystów, w czasie której pokazywano zdjęcia z ludźmi pobitymi w czasie przesłuchań i tortur w dniach od 9 do 11 sierpnia. W wiecu uczestniczyła duża liczba artystów, krytyków, którzy stali razem, trzymając wydrukowane fotografie. Nadii Sajapinie wymierzyli 15 dni za udział w tym wydarzeniu.

Jedną z propozycji Swiatłany Cichanouskiej jest przekształcenie Rady Koordynacyjnej w szeroki ruch społeczny. Jak można tę ideę urzeczywistnić?

Niektóre formy poparcia dla Rady, pisma poparcia od organizacji społecznych. są już uruchamiane. To, co widzimy teraz na Białorusi, nie tylko w Mińsku, ale w całym kraju, to wiele form samoorganizacji. Istnieją dowody na to, że na terenie całej Białorusi utworzono 1155 osiedlowych czatów, z których każdy obejmuje od 500 do 2000 osób, jest to tylko jedna forma, a wyniki tej pracy to aktywność ludzi na osiedlach i udawanie się na manifestacje grupami.

To jest problem: kiedy ludzie idą na wiec, a potem wracają, milicja próbuje brutalnie sobie z nimi poradzić, więc ważne jest, aby chodzić razem. Ale istnieje wiele innych form aktywnego działania w środowiskach pracowniczych, na uniwersytetach, i są to bardzo różne grupy. Różni ludzie i różne społeczności uważają Radę Koordynacyjną za organ przedstawicielski społeczeństwa białoruskiego i chcą, aby ten ruch odegrał swoją rolę. Jest oczywiste, że jest to zdecentralizowany protest, a Rada Koordynacyjna jest również zdecentralizowaną platformą, w której istnieją różne grupy; jest to forma poszukiwania różnych narzędzi wzajemnego wsparcia.

Na podstawie informacji rysuje się taki obraz, że białoruscy robotnicy strajkowali, a teraz protest robotniczy jakby się zachwiał. Na podstawie tego, co pani mówi, wygląda to jednak inaczej – protest przybiera teraz inne formy?

Tak. Od czasu do czasu można uzyskać informacje, że ludzie korzystają z metod strajku włoskiego, szukając jednocześnie innych mechanizmów, jeśli nie można strajkować w sposób otwarty. Sądzi się przede wszystkim przywódców strajków, na nich władze reagują, a więc należy szukać innych form protestu.

Przypomnijmy działania różnych grup zawodowych: na przykład muzycy po pobiciach, które miały miejsce pomiędzy 9 i 12 sierpnia niemal codziennie śpiewali w Filharmonii. Gromadzili się tam ludzie z różnych środowisk muzycznych. Dziesięć dni później władze zaczęły ich za to ścigać, a teraz śpiewają w metrze, w centrach handlowych. Nagle w pewnym momencie słyszymy ich śpiew. Wystawy organizowane są w różnych miejscach, na przykład w kawiarniach. Obok mnie znajduje się kawiarnia „Ziarno”, w której odbywa się wystawa „O wzroście zbiorowej samoświadomości”. Na uniwersytetach: na Wydziale Filozofii tylko strajk włoski – studenci, nauczyciele nie przychodzą na zajęcia, toczy się walka z władzami. Sportowcy – widzimy prawie codziennie ich wypowiedzi. Była wiadomość wideo od 90 białoruskich piłkarzy. Widzimy takie oświadczenia różnych grup, a to także forma solidarności wyrażana przez różne grupy zawodowe.

Czy spodziewała się pani w połowie lipca, że protest będzie tak masowy, trwały, konsekwentny? Że społeczeństwo zamanifestuje przekonanie, że zmiany muszą nastąpić, a władza utraci zaufanie wszystkich grup społecznych narodu?

Nie, nie spodziewaliśmy się tego. Kiedy w połowie czerwca rozpoczęła się historia „Ewy” Chaima Soutine’a i jej „ewalucja” [gra słów: rewolucja = ewalucja] były jakieś oznaki aktywności. Ale fakt, że protest zyska taką skalę… Nikt się tego nie spodziewał. Były złudzenia, kiedy ludzie zaczęli masowo wychodzić, że szybko rozwiążemy wszystkie problemy. Wtedy jednak zobaczyliśmy, że skonsolidowany autorytaryzm nie jest tak prostą rzeczą do obalenia, tak łatwo się z tym nie da uporać, tu potrzeba wytrwałości. I okazało się, że ludzie są zdecydowani i gotowi do kontynuowania protestu.

Pomimo całej grozy tortur, zachowania władz, jest jakaś radość z działań solidarnościowych całego społeczeństwa białoruskiego. Nie tylko w Mińsku.

Zgodnie z oficjalnym oświadczeniem władz, w jeden z weekendów na całej Białorusi odbyło się 28 marszów. W ciągu tych 26 lat społeczeństwo białoruskie rozwinęło się i zmieniło; zmienił się też stosunek do przemocy, zmieniło się rozumienie własnego statusu obywatelskiego, świadomość obywatelska, tych którzy mieszkają w tym kraju, uległa zmianie. Ale władze zatrzymały się w stanie świadomości społecznej sprzed 26 lat i nie chcą uznać nowej rzeczywistości. I teraz powstała taka przepaść… Cóż, można i tak, ludzi wsadzać do więzień, ale ludzie nie chcą i będą z tym walczyć.

Proszę powiedzieć, jaką rolę odegrała „Eva” Chaima Soutine’a?

„Ewa” to obraz z 1928 roku, który należy do kolekcji tzw. Szkoły Paryskiej. Kolekcja ta została kupiona przez Belgazprombank, gdy Wiktar Babaryka był tam dyrektorem. [Obraz] był publicznie wystawiany w Galerii Sztuki-Białoruś, w Pałacu Sztuki; a to jest przestrzeń wystawiennicza, którą prowadził Belgazprombank. To piękna kolekcja. Są to artyści, którzy opuścili Białoruś na początku XX wieku, wielu z nich było żydowskiego pochodzenia. Najbardziej znany – Chagall – oczywiście, ale też Chaim Soutine – również słynny artysta. Zanim władze aresztowały Babarykę, zaaresztowały kolekcję. To było najwyraźniej ostrzeżenie. Kilka dni później sam Babaryka został zatrzymany.

W związku z zarekwirowaniem kolekcji, społeczność artystyczna zareagowała, a obraz „Ewa” Chaima Soutine’a stał się jej symbolem. Symbolem, siłą napędową ruchu kobiecego i protestów „ewalucji”. Mówiłam już, że „Ewa” ucieleśniła się w trzech kobietach, które utworzyły sztab wyborczy: Wieronice Cepkało, Maryji Kalesnikawej i Swiatłanie Cichanouskiej. Była wielka kampania wokół kolekcji i wokół „Ewy” Chaima Soutine’a – powstało nawet pojęcie „ewalucja”. Z hashtagiem #евалюция („ewalucja) ludzie wiązali różne treści – Nikołaj Chaliezin z Wolnego Teatru, Nikita Monicz, nie tylko zresztą kobiety, ale i mężczyźni.  Nikita Monicz stracił pracę w Narodowym Muzeum Sztuki, ponieważ napisałe piękny wiersz o „Ewie”.  Ja sama chodziłam w koszulce z „Ewą”, a dokładniej z jedną z interpretacji „Ewy”, która pokazuje środkowy palec. Artystki i artyści stworzyli wiele poetyckich interpretacji tego obrazu – był on jedną z sił poruszających społeczeństwo sprzeciwu, z kobiecym obliczem.

Tłumaczenie: Hubert Łaszkiewicz

Zdjęcia: Euroradio.fm, svaboda.org, vk.com/nadyasayapina, Courtesy Image

 

Autor: Olga Shparaga

doktorka filozofii, studiowała filozofię w Białorusi i Niemczech. W latach 2001-2014 prowadziła wykłady na Europejskim Uniwersytecie Humanistycznym w Wilnie. Od 2006 do 2014 roku współredaktorka internetowego magazynu „Nowa Europa” (Новая Еўропа). Obecnie członkini rady naukowej czasopism "The Ideology and Politics Journal", "The Interlocutor", "pARTisan", a także serii książek filozoficznych Libri Nigri.

Zobacz wszystkie wpisy od Olga Shparaga → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *