Rosja wobec Białorusi – trzy razy „nie”

Białoruś jest ważna dla Rosji zarówno ze względów strategicznych, gospodarczych, jak i prestiżowych. Dodatkowo Rosja posiada najwięcej instrumentów oddziaływania na sytuację w państwie białoruskim. Jednak rosyjskie władze nie były przygotowane na wydarzenia, które rozgrywają się od sierpnia br. na Białorusi. Rosjanie przewidywali, że Aleksander Łukaszenka sfałszuje wybory i „namaluje sobie wyniki”, zapewne zakładano też, że użyje siły przeciwko demonstrantom. Ale wielotysięczne, niekończące się od miesięcy manifestacje oraz determinacja obywateli Białorusi – to było zaskoczenie (z resztą, nie tylko dla Rosjan, ale to oni uchodzą za „asów wywiadu” w przestrzeni postsowieckiej). Dlatego, chociaż Władimirowi Putinowi zależało na osłabieniu Łukaszenki, aby ten zgodził się na pogłębienie integracji w ramach Państwa Związkowego Białorusi i Rosji, to w obecnej sytuacji musi podjąć decyzję, w jaki sposób działać dalej. A mówiąc precyzyjniej, władze Rosji będą chciały kontynuować strategię przyjętą pod koniec sierpnia, którą można streścić jako: trzy razy „nie”.

„Nie” dla oddolnych zmian

Elita władzy w Rosji, która od lat obawia się scenariusza „kolorowej rewolucji” u siebie, mówi „nie” dla niekontrolowanych odgórnie procesów politycznych w państwach sąsiednich. Dlatego decyzja Władimira Putina, aby wesprzeć politycznie Łukaszenkę wynikała z charakteru sprzeciwu mającego miejsce na Białorusi. Dlatego siły demokratyczne, w tym Radę Koordynacyjną i Swiatłanę Cichanouską, traktują jako zagrożenie. W rosyjskich prorządowych mediach opozycja przedstawiana jest jako inspirowana z zewnątrz (przez Litwę, Polskę i USA) i dążąca do zamachu stanu.

Jednocześnie Rosja wyciągnęła wnioski ze swojej porażki na Ukrainie, gdzie siłowe rozwiązania – aneksja Krymu i wojna w Donbasie – przyczyniły się do antyrosyjskiego nastawienia Ukraińców. Dlatego postanowiła oddziaływać nieoficjalnie i z dystansem, nie wykluczając zmiany władzy, jeżeli uda się utrzymać sojusznika blisko Rosji, tak jak w Armenii w 2018 r.

Ale wydarzenia na Białorusi bardziej rozpaliły wyobraźnię Rosjan niż protesty w Armenii czy w Kirgistanie. Na dalekim wschodzie Rosji, w Chabarowsku, gdzie mieszkańcy już od czterech miesięcy protestują przeciwko usunięciu gubernatora, pojawiły się transparenty poparcia dla Białorusinów.

Dlatego Rosjanie zaproponowali Białorusinom własne rozwiązanie pod hasłem: jeżeli nie wiesz, co zrobić z prezydentem – zmień konstytucję. Celem Łukaszenki jest ustabilizowanie sytuacji w państwie, a dla Rosjan jest ważne, aby demonstracje nie przekształciły się w antyrosyjskie wystąpienia, co jest prawdopodobne w sytuacji otwartej presji. Łukaszenka chętnie promuje zmianę ustawy zasadniczej, bo to daje mu czas na wykorzystanie aparatu represji i opresji do umocnienia swojej władzy, ale czyni to rękoma „własnego” OMON-u, aby nie wzmacniać przekonania Białorusinów o rosyjskiej inspiracji.

„Nie” dla utraty wpływów

 Rosjanie Białorusi nie zostawią, gdyż nie chcą utraty wpływów politycznych i ekonomicznych w tym państwie. Integracja w ramach Państwa Związkowego jest najlepszym rozwiązaniem, aby wzmocnić rosyjskie wpływy w tym państwie, pozostawiając „fasadową” suwerenność Białorusi. Osłabiony politycznie prezydent Białorusi stał się skłonny do większych ustępstw, ale nie byłby sobą, gdyby w którymś momencie nie szukał kontaktów z państwami zachodnimi, oczywiście, jak opadnie kurz i trzeba będzie ratować swoją pozycję negocjacyjną z Rosjanami. To, co obecnie blokuje Rosjan w ich strategicznym wiązaniu Białorusi z Rosją, to stan napięcia społecznego na Białorusi. Dlatego władze rosyjskie będą działały ostrożnie i długofalowo.

Rosjanie będą chcieli „urealnić” stosunki gospodarcze, co będzie oznaczało przejęcie przez kapitał rosyjski części białoruskich przedsiębiorstw oraz uzyskanie zgody Białorusi na korzystne dla Rosji umowy energetyczne (w tym roku kończą się kontrakty na dostawy ropy i gazu). Być może będą chcieli w ramach wymuszania reform gospodarczych podzielić się tortem prywatyzacji, na czym skorzystają oligarchowie rosyjscy tj. Michaił Gucerjew (sektor naftowy), German Gref (bankowość i nieruchomości), Dmitrij Maziepin (nawozy sztuczne). Proces wasalizacji Białorusi będzie długi i obudowany w przyjazny dla białoruskiej opinii publicznej pakiet prawny, w tym podpisywane mapy drogowe, zmiany konstytucyjne, być może jakieś dodatkowe umowy dwustronne między Białorusią i Rosją. Przywódcy porozumieją się w sprawie harmonizacji polityki podatkowej i finansowej. Rosjanie przekażą wsparcie finansowe dla białoruskiej gospodarki, wymuszając na władzach tego państwa reformy strukturalne i spłatę dotychczasowych pożyczek (nota bene – wobec samych siebie).

W kwestii współpracy wojskowej, w dłuższej perspektywie na terytorium państwa białoruskiego może powstać rosyjska baza wojskowa lub bazy, ale nie nastąpi to szybko. Zresztą proces integracji wojskowej wskazuje na to, że już dzisiaj autonomia strategiczna Białorusi jest bardzo ograniczona. Ale Rosja nie ma gwarancji, że białoruska strona będzie wypełniać swoje części map drogowych. Łukaszenka może nie chcieć w pełni współpracować, szczególnie jeżeli odzyska poczucie kontroli nad sytuacją wewnętrzną.

„Nie” dla poszerzenia wpływów UE

 „Nikogo nie przekonacie” – grzmi w wywiadach Łukaszenka, bo właśnie struktury siłowe są obecnie filarem władzy „prezydenta”, nielegitymującego się już poparciem społecznym. Rosja będzie musiała zadecydować, czy będzie dążyła do zastąpienia Łukaszenki, czy utrzymania go jako prezydenta. Władzom białoruskim, mimo wsparcia Rosji, może nie udać się ustabilizować sytuacji.

Wiele zależy od stopnia determinacji protestujących Białorusinów, ale też od stanowiska Łukaszenki i postawy nomenklatury. Rosja zdaje sobie sprawę, że może mieć to skutki dla polityki zagranicznej Białorusi, a obywatele tego państwa przestaną patrzeć z sympatią na Rosjan (co dotychczas miało miejsce) i zaczną wyrażać postulaty związane z polityką zagraniczną państwa. To będzie prowadziło do porażki projektu „wasalizacji” a oferta ze strony UE będzie korzystniejsza dla Białorusi.

Dlatego rosyjskie media tak chętnie powtarzają propagandowe hasła dotyczącego zewnętrznej ingerencji/zagrożenia zarówno ze strony Litwy, Polski jak USA. Dezinformacja dotycząca jakoby polskich roszczeń terytorialnych (niestety powielanych w polskich sieciach społecznościowych) chętnie jest rozpowszechniana w prorządowych mediach w Rosji i na Białorusi. Trudno stwierdzić, na ile Białorusini czy Rosjanie w to wierzą, ale długoterminowe ograniczanie wpływów UE na Białorusi pozostanie celem rosyjskiej polityki.

Zdjęcie: BNE – Intellenews

Autor: Agnieszka Legucka

analityczka ds. Rosji w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM). Zajmuje się polityką zagraniczną i wewnętrzną Rosji, rosyjską dezinformacją i zagrożeniami hybrydowymi. Doktor habilitowana nauk o bezpieczeństwie, profesor nadzwyczajna na Wydziale Biznesu i Stosunków Międzynarodowych Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie. Zastępczyni redaktora naczelnego czasopisma „Sprawy Międzynarodowe”.

Zobacz wszystkie wpisy od Agnieszka Legucka → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *