Król– prezydent– gubernator. Polityka rosyjska i Alaksandr Łukaszenka

Królewską tajemnicą – Le secret du roi – nazywano tajny, pozostający jedynie w głowie władcy i jego najbliższych współpracowników rzeczywisty cel polityki. Taką królewską tajemnicą, celem rzeczywistym i nigdy nie ujawnianym Alaksandra Łukaszenki było pod koniec lat 90. minionego wieku przekonanie, że może on zostać następcą Borysa Jelcyna jako prezydent Rosji, a właściwie Rosji i Białorusi. W rosyjskich elitach (choć nie całych) budziło to oczywiście śmiech i było materią do opowiadania dowcipów o kołchozowym królu, ale A. Łukaszenka brał tę perspektywę na poważnie i do tego celu dostosowywał całą politykę świeżo odrodzonego państwa białoruskiego. Już wówczas jego styl myślenia o Białorusi sprowadzał się do tego, że traktował swój kraj jako narzędzie do realizacji osobistych celów i ambicji. Rosja z kolei była jego celem marzeń. Potęgą, po którą chciał sięgnąć nie dla dobra Białorusi, ale dla własnej ambicji.

Obserwując relacje pomiędzy Moskwą a Mińskiem w ostatnim roku można mieć poczucie, że w istocie nic się nie zmieniło. Po 26 latach dyktatorskich rządów A. Łukaszenka nadal patrzy na stosunki ze wschodnim sąsiadem przez pryzmat osobistych celów i interesów. Czynił tak przez cały czas swoich rządów. Gdy obrażał się na Moskwę, mieliśmy zwrot na Zachód, krótkie okresy odrodzenia języka białoruskiego, etc. Gdy liczył na profity ze Wschodu natychmiast okazywał się modelowym człowiekiem sowieckim. Cały czas jednak była to polityka mniejszych czy większych secret du roi. Z biegiem czasu coraz mniejszych. Teraz nie zabiega już o prezydenturę a o potwierdzenie statusu rosyjskiego generał-gubernatora Białorusi. I podobnie jak przed ćwierćwieczem budzi w rosyjskiej elicie władzy mieszankę irytacji i politowania.

W relacjach Białorusi i Rosji dominuje jednak czynnik polityczny. W rosyjskim myśleniu strategicznym Białoruś jest państwem kluczowym. Od granicy z Białorusią do Moskwy jest niespełna 400 kilometrów. Co więcej, to przez tzw. Bramę Smoleńską kierowały się na Moskwę wszystkie najazdy nadchodzące z Zachodu. Kontrola nad Białorusią jest w rosyjskim myśleniu strategicznym kwestią absolutnie bezdyskusyjną. W istocie ważniejszą od odzyskania wpływu na Ukrainę[1]. Inaczej mówiąc, rosyjska elita polityczna nawet nie poddaje pod dyskusję możliwości ograniczenia wpływu na Białoruś. Stanowi ona kluczowe przedpole dla głównego kierunku strategicznego Federacji Rosyjskiej, zarówno w strategii obronnej, jak i ofensywnej. A rosyjskie myślenie strategiczne, jak słusznie zauważa w swojej najnowszej pracy Marek Budzisz, jest zdominowane przez kwestie bezpieczeństwa militarnego i ekspansji imperialnej[2]. Kreml postrzega więc kwestię białoruską jako jedną z „czerwonych linii”, wskazanych przez W. Putina jako te, które mogą wywołać „asymetryczną reakcję” Rosji. Rzecz dotyczy zarówno kontroli nad systemem politycznym jak i– przede wszystkim – militarnym Białorusi.

Celem strategicznym Federacji Rosyjskiej jest pogłębiane integracji w ramach tzw. Państwa Związkowego i utrzymanie kontroli nad Białorusią przy równoczesnej minimalizacji kosztów takiej kontroli. Jest to doskonale widoczne w perspektywie zmian rosyjskiej polityki wobec Mińska pomiędzy wiosną 2020 i wiosną 2021 roku. Podczas kampanii wyborczej, zależne od Kremla media (oraz politycy rosyjscy), zachowywały znaczną wstrzemięźliwość w popieraniu A. Łukaszenki. Można wręcz było odnieść wrażenie, iż strona rosyjska jest niechętna białoruskiemu prezydentowi. Środowiska demokratycznej opozycji były prezentowane w rosyjskich mediach względnie obiektywnie, a nawet ze znaczną dozą życzliwości. Z drugiej strony A. Łukaszenka ukazywał się własnym obywatelom jako obrońca suwerenności i wielowektorowości polityki. Jak się wydaje, na Kremlu poważnie rozważano wówczas przyjęcie modelu „ormiańskiego”, czyli kontrolowanej demokratyzacji Białorusi i wsparcie kandydata innego, niż A. Łukaszenka. Ten ostatni swoje represje kierował przed wszystkim przeciwko kontrkandydatom do władzy, uchodzącym za akceptowalnych przez Moskwę, przede wszystkim Wiktarowi Babaryce i Waleremu Capkale. Obaj nie zostali dopuszczeni do kandydowania a W. Babaryka, oskarżony o malwersacje finansowe, 18 czerwca 2020 roku znalazł się w więzieniu (wraz z synem, który kierował jego komitetem wyborczym). Charakterystyczne, że po zatrzymaniu W. Babaryki białoruski MSZ zaprosił ambasadorów unijnych, przedstawiając im dokumentację rzekomych malwersacji, a także sugerując, że koordynował on swoje działania z Gazpromem, będącym jednym z udziałowców w Biełgazprombanku. Z kolei rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow zareagował na aresztowanie W. Babaryki protestem wobec „gołosłownych” oskarżeń Gazpromu.

Komentując odmowę rejestracji najsilniejszych kandydatów oraz represje wobec osób protestujących przeciwko aresztowaniu W. Babaryki, Kamil Kłysiński analityk Ośrodka Studiów Wschodnich napisał: ,,W kontekście niezadowolenia społecznego warto zwrócić uwagę na rejestrację Swiatłany Cichanouskiej, osoby pozbawionej charyzmy i doświadczenia politycznego, kandydującej w związku z zablokowaniem rejestracji komitetu wyborczego jej męża, popularnego blogera znanego z radykalnej krytyki prezydenta Łukaszenki. Wydaje się, że dopuszczenie jej do udziału w kampanii ma na celu osłabienia nastrojów protestu oraz krytyki ze strony Zachodu w związku z wykluczeniem Babaryki i Capkały. Jednocześnie władze wyszły z założenia, że po aresztowaniu 29 maja jej męża, a także części najbardziej aktywnych członków jego komitetu wyborczego Cichanouska nie będzie w stanie prowadzić wyrazistej kampanii, w związku z czym może nawet zrezygnować z dalszego udziału w wyborach”[3].

Latem 2020 roku rosyjskie elity polityczne bardzo poważnie zastanawiały się nad alternatywą dla A. Łukaszenki. Używany często do wypuszczania „balonów próbnych” przez Kreml Władimir Żyrynowski mówił 4 sierpnia w wywiadzie dla RIA-Nowosti:

Jeśli Łukaszenka ogłosi swoje zwycięstwo, Białoruś będzie mogła się z tym nie zgodzić. I będą się sprzeciwiać. Sytuacja będzie się eskalować. Jednostki wojskowe lub policja może odmówić mu posłuszeństwa. Nie wiedzieliśmy 14 lutego, jak potoczą się wydarzenia w nocy 15-go (2014) w Kijowie. Wszyscy myśleli, że będzie spokojnie, tylu poręczycieli – Francja, Polska, Niemcy. Ale okazało się, że wszystko się zawaliło w kilka godzin i Janukowycz musiał uciekać bo mogli go zabić[4].

W podobnym tonie wypowiadało się wielu bliskich Kremlowi ekspertów. Sama S. Cichanouska w rozmowie ze mną podkreślała, iż rosyjska propaganda wobec niej była co najmniej neutralna i względnie obiektywna.

Z drugiej strony priorytetem Moskwy było pogłębienie integracji z Białorusią i utrzymanie kontroli nad białoruską przestrzenią militarną. Obserwując wydarzenia z lata i jesieni 2020 roku, można dostrzec kilka momentów węzłowych. Pierwszym z nich było aresztowanie 29 lipca na Białorusi najemników z tzw. Grupy Wagnera. Pojawiły się zapowiedzi przekazania zatrzymanych Ukrainie (a w grupie znajdowało się 9 obywateli ukraińskich oskarżanych o udział w walkach w Donbasie po stronie separatystów). Ostra reakcja Siergieja Ławrowa na takie pomysły wskazywała na rosnącą irytacje Moskwy rzekomą „wielowektorowością” polityki administracji A. Łukaszenki.

Z kolei decyzja, tuż po wyborach i pierwszych protestach społecznych (14 sierpnia), by „wagnerowców” odesłać do Moskwy, była czytelnym sygnałem, że przerażony porażką prezydent będzie podatny na rosyjskie naciski.

Politykę Moskwy wobec Białorusi zarysował sam W. Putin w wywiadzie z 27 sierpnia dla kanału Rossija 1. Prezydent Rosji jasno stwierdził, iż Białoruś zajmuje w polityce Rosji miejsce kluczowe. Podkreślił że jest najbliższa ze względów etnicznych, kulturowych, religijnych i gospodarczych. W związku z tym, Rosja nie może sobie pozwolić na opuszczenie Białorusi. Zabrzmiało to niczym sławne stwierdzenie Leonida Breżniewa z czasów rewolucji „Solidarności”, że Sowiety „nie zostawią Polski w biedzie”. Był w tym wywiadzie zarówno sygnał dla Zachodu, by nie angażował się na Białorusi, bo jest to terytorium szczególnego zainteresowania Moskwy, ale również dla samych Białorusinów, by nie szukali wsparcia „na zewnątrz”. Prezydent Rosji połączył to z informacją o sformowaniu kontyngentu sił porządkowych, gotowych przyjść z braterską pomocą. Zarazem jednak podkreślał, że trzeba wsłuchiwać się w głos obywateli. A dla sił demokratycznych miał radę, by działały w ramach prawa, czyli dążyły do zmian politycznych na warunkach określonych przez A. Łukaszenkę. W połączeniu z ogłoszoną w tym samym czasie przez rosyjskie Ministerstwo Finansów decyzją o refinansowaniu 1 mld $ białoruskiego długu, był to czytelny sygnał, że Rosja rozważa scenariusz „Abchazji na sterydach” zarysowany przez analityka Centrum Carnegie Maksima Samorukowa, zdaniem którego pierwszy warunek był spełniony: ,,Zachód jest wyłączony z uregulowania białoruskiego kryzysu, jego udział w tym, co się dzieje, sprowadza się do wyrazów solidarności z protestującymi. Białoruski przywódca kategorycznie odmówił jakiejkolwiek mediacji i dialogu, a zamiast tego otworzył sprawę przeciwko potencjalnym uczestnikom o próbę przejęcia władzy. Aby uniknąć niepotrzebnych pokus, kontakty Mińska z Zachodem przechodzą teraz przez Moskwę. Kiedy Merkel próbowała przekazać swoje stanowisko Łukaszence, musiała to zrobić za pośrednictwem Kremla, który lepiej wie, co i jak należy przekazać białoruskim władzom”[5]. W konsekwencji, zdaniem M. Samorukowa:

W wersji idealnej Białoruś mogłaby stać się czymś w rodzaju Abchazji na sterydach. W Suchumi protesty odbywają się co drugi dzień, prezydenci zmieniają się często i w nieprzewidywalny sposób, ale ten nadmiar demokracji nie dotyczy Kremla, bo abchaska polityka zagraniczna i obronna jest kontrolowana z Moskwy[6].

W tym samym dniu, gdy W. Putin udzielał swojego wywiadu, Ukraina, zirytowana odesłaniem wagnerowców do Rosji, ogłosiła przyłączenie się do europejskich sankcji personalnych wobec Białorusi (wprowadzonych już 11 sierpnia) i stwierdziła, że nie uznaje wyniku wyborów. W rezultacie A. Łukaszenka pozostał całkowicie izolowany i poddany naciskom Rosji.

Kreml był wyraźnie niezdecydowany w kwestii reakcji na wydarzenia na Białorusi. Z jednej strony wcześniejsze eksperymenty z „kontrolowanymi rewolucjami” (coś, co określiłem wyżej ,,wariantem armeńskim”) okazały się zachęcające. Jak zauważył M. Budzisz: ,,[Rosja] Nie we wszystkich z nich inicjowała rewolucyjne zmiany, ale z pewnością w Abchazji i Mołdawii była czynnikiem demokratyzującym tamtejszy układ polityczny, co oczywiście nie przeszkodziło jej utrzymać, a doprowadziło nawet do wzmocnienia geostrategicznej kontroli nad tymi organizmami państwowymi, a politycznej nad rządzącymi nimi elitami”[7].

W wypadku Białorusi gra toczyła się o wyższą stawkę. Władze kremlowskie miały świadomość błędów popełnionych podczas dwóch kolejnych rewolucji godności na Ukrainie. Zdając sobie sprawę, iż brutalne naciski na elitę ukraińską, a później polityka zaboru Krymu i niewypowiedziana wojna na wschodzie Ukrainy, połączone z falą skrajnie brutalniej propagandy antyukraińskiej w samej Rosji i na zewnątrz, nieustająca narracja o „banderowskich faszystach”, doprowadziły do trwałej– jak się wydaje– zmiany sympatii Ukraińców. Aż po pierwszą dekadę XXI wieku uważali oni Rosjan za naród przyjazny (a przynajmniej bliski), zaś po agresji z 2014 roku stali się, w skali masowej, jedną z najbardziej antyrosyjskich społeczności. Charakterystyczne że w komentarzach, ale też w wypowiedziach rosyjskich polityków, podczas najsilniejszej fali protestów antyłukaszenkowskich, stale przewijał się motyw, że protestujący obywatele Białorusi nie są antyrosyjscy. Z czasem coraz silniej przewijał się w tych wypowiedziach motyw tzw. obcej inspiracji, ze szczególnym wskazaniem na Polskę i Litwę, ale krytyka ruchu obywatelskiego (nawet jego liderów) była bardzo umiarkowana.

Jak można sądzić, Rosjanie zaskoczeni skalą protestów sondowali różne scenariusze rozwoju sytuacji na Białorusi, starając się nie zamykać na przyszłość żadnej z opcji. Kolejnym punktem znaczącym na mapie rosyjskich reakcji wobec białoruskiego ruchu wolnościowego było spotkanie W. Putina z A. Łukaszenką w Soczi 14 września 2020 roku. Poprzedziły go 3 września wizyty w Mińsku premiera Michaiła Miszustina z grupą ministrów gospodarczych oraz liczne spotkania na poziomie roboczym wojskowych i przedstawicieli służb specjalnych. Spotkanie w Soczi, które stało się powodem do produkcji licznych memów ilustrujących zachowanie A. Łukaszenki jako pokornego petenta, nie przyniosło rozwiązania rosyjskich wahań wobec Białorusi. Po spotkaniu nie było wspólnego komunikatu ani zwyczajowej konferencji prasowej. Nie było też jasnej deklaracji wsparcia białoruskiego dyktatora przez Moskwę. Można sądzić, na podstawie późniejszych wypowiedzi i informacji, że A. Łukaszenka otrzymał od W. Putina ultimatum z dwoma kluczowymi elementami: pierwszym– żądaniem pilnego spacyfikowania protestów i– przynajmniej– imitowania dialogu społecznego oraz drugim– stworzenia perspektywy transferu władzy w sposób kontrolowany, ale tworzący pole do dialogu ze społeczeństwem. Perspektywa zmiany konstytucji i nowych wyborów nie powinna być dłuższa, niż kilka miesięcy.

O takim scenariuszu, jako optymalnym z rosyjskiego punktu widzenia świadczy fakt, iż pierwszym następstwem rozmów była wizyta rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu w Mińsku. Nie było tajemnicą, że S. Szojgu uważał, iż A. Łukaszenka powinien ustąpić możliwie szybko, przekazując władzę w ręce ministra obrony Wiktara Chrenina, ,,który całą młodość spędził w rosyjskich garnizonach na Syberii i jest człowiekiem dla którego russkij mir nie jest pustym dźwiękiem”[8]. Z drugiej strony perspektywa zmiany władzy skłaniała Moskwę do pilnego zabezpieczenia swoich interesów w dziedzinie militarnej, zawsze stanowiącej priorytet w relacjach z Mińskiem. Efektem spotkania w Soczi była też zapewne decyzja o oficjalnej inauguracji prezydentury A. Łukaszenki, przeprowadzonej niemal tajnie 23 września, w trybie odmiennym od poprzednich tego typu uroczystości (w zamkniętym gronie gości) i w cieniu kolejnej fali demonstracji[9].

Pomiędzy sierpniem a grudniem 2020 roku władze Federacji Rosyjskiej nieustannie naciskały na A. Łukaszenkę, by znalazł rozwiązanie kryzysu politycznego. Jednocześnie, słabnąca fala demonstracji, w połączeniu ze stałym zwiększaniem zakresu terroru wewnętrznego na Białorusi sprawiały, że dyktator stawał się względnie wygodnym rozwiązaniem tymczasowym. W początku października miało miejsce kolejne przesilenie. Z jednej strony władze niezwykle brutalnie zaatakowały demonstrantów w Mińsku a z drugiej, 10 października A. Łukaszenka spotkał się w areszcie z grupą uwięzionych przeciwników reżimu- w tym z W. Babaryką. Trzy dni wcześniej władze w Mińsku wystawiły międzynarodowy list gończy za S. Cichanouską. Został on natychmiast uznany także przez organa śledcze Federacji Rosyjskiej. Można sądzić, że był to czytelny sygnał, iż do normalizacji sytuacji może dojść tylko na warunkach A. Łukaszenki oraz że z procesu potencjalnych rozmów politycznych ma być wyłączona Rada Koordynacyjna, a szczególnie grupa wileńska skupiona wokół S. Cichanouskiej, coraz wyraźniej zorientowanej na pogłębianie współpracy z państwami zachodnimi[10]. Tymczasem władze w Mińsku przyjęły całkowicie rosyjską wizję walki z Zachodem i kreowania zagrożenia ze strony państw NATO jako strategię usprawiedliwiającą nasilanie represji.

Kluczowe znaczenie dla zwiększenia zakresu rosyjskiego wsparcia miały trzy czynniki. Pierwszym i bodaj najważniejszym, okazała się sytuacja wewnętrzna w Rosji. Próba otrucia A. Nawalnego, międzynarodowe sankcje i protesty a przede wszystkim jego powrót do Rosji 17 stycznia 2021 roku oraz masowe wystąpienia przeciwko jego aresztowaniu a następnie skazaniu w sfingowanym procesie. Kreml dostrzegł istotne podobieństwa pomiędzy strukturą protestów na Białorusi i w Rosji (poparcie konkretnych grup społecznych, model organizacji protestów społecznych w oparciu o komunikatory internetowe, zasięg wykraczający poza tradycyjnie najaktywniejsze ośrodki stołeczne). Można uznać, że zakres poparcia rosyjskiego dla A. Łukaszenki zmienił się zasadniczo po 23 stycznia 2021 roku, czyli po wielkiej fali demonstracji w Rosji. Nieszczęśliwie zbiegło się to ze zwołaniem przez dyktatora Białorusi tzw. Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego (1- 12 lutego 2021 roku). Zgodnie z obietnicami A. Łukaszenki ze spotkania w Soczi, podczas tego Zgromadzenia miał być przyjęty projekt nowej konstytucji, znacząco ograniczającej władzę prezydencką i zmieniającej model władzy w Mińsku na parlamentarno- prezydencki a następnie, w kwietniu 2021 roku, miały odbyć się referendum konstytucyjne i nowe wybory. Wprawdzie środowiska demokratyczne nie uznawały legitymacji politycznej Zgromadzenia i samego A. Łukaszenki, ale już przyjęcie kalendarza wyborczego sprzyjałoby odrodzeniu społecznej aktywności i, tak czy inaczej, mogło stanowić znaczący krok w kierunku demokratyzacji.

Zgromadzenie tymczasem stało się okazją do zademonstrowania serii gestów prorosyjskich. Nawet uchodzący za zwolennika liberalnego kursu, minister spraw zagranicznych Uładzimir Makiej oznajmił, że w obecnej sytuacji Białoruś powinna rozważyć zmianę konstytucji, ale w części dotyczącej statusu państwa neutralnego. Władze kolejny raz zastosowały manewr odwleczenia zapowiadanych reform konstytucyjnych zapowiadając, iż referendum ma się odbyć w styczniu 2022 roku razem z wyborami samorządowymi. A w wypowiedziach wygłoszonych podczas Zgromadzenia A. Łukaszenka dodał, że proces wprowadzenia nowej konstytucji będzie skomplikowany i długi. W wielogodzinnym przemówieniu otwierającym obrady OZL, skupił się na rzekomym zagrożeniu ze strony Zachodu i dziękował Rosji za wsparcie udzielone Białorusi.

Przemówienia A. Łukaszenki na posiedzeniu Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego były w istocie przygotowaniem do kolejnego spotkania z W. Putinem. Podczas wielogodzinnych rozmów w Krasnej Polanie koło Soczi, które miały miejsce 22 lutego 2021 roku, rozmawiano przede wszystkim o kwestiach integracji gospodarczej. Nacisk Moskwy na szybki transfer władzy znacząco osłabł- zarówno w wyniku sprawy A. Nawalnego, jak i faktu, że A. Łukaszence udało się spacyfikować protesty społeczne. Jak napisali w notatce podsumowującej spotkanie analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich: ,,Zarówno sam fakt organizacji bezpośredniego spotkania obu prezydentów, jak i jego wyraźnie pozytywny wymiar propagandowy wskazują na decyzję Kremla o politycznym i ekonomicznym wsparciu Łukaszenki za cenę jedynie niewielkich (choć wizerunkowo istotnych) ustępstw Mińska, takich jak przekierowanie części eksportu paliw do rosyjskich portów.

Moskwa, przynajmniej w dającej się przewidzieć perspektywie, stawia na izolowanego na Zachodzie Łukaszenkę jako jedynego obecnie skutecznego gwaranta utrzymania Białorusi w sferze dominacji Federacji Rosyjskiej.

Osłabienie presji wobec Mińska w sprawie zmian w konstytucji i integracji obu państw wynika z przeświadczenia Kremla, że masowe protesty Białorusinów przeciwko sfałszowaniu wyborów były inicjowane i wspierane przez państwa zachodnie, zwłaszcza USA, w ramach polityki zmiany reżimów na obszarze poradzieckim i jako element nacisku na Rosję”[11].

Drugim elementem sprawiającym, że Rosja zaprzestała nacisków na Białoruś w kwestii zmiany władzy, było podkreślone w cytacie powyżej przekonanie, iż postawiony pod ścianą w sensie politycznym i ekonomicznym białoruski dyktator jest najlepszym realizatorem moskiewskiego scenariusza integracji. O ile w latach 2014- 2020 A. Łukaszenka podejmował próby prowadzenia polityki „wielosektorowej” i starał się poszerzać pole samodzielności wobec Rosji, o tyle od jesieni ubiegłego roku znalazł się w sytuacji całkowitego uzależnienia. Można wręcz stwierdzić, że każdy dzień pozostawania A. Łukaszenki u władzy oznacza ograniczanie białoruskiej suwerenności względem Rosji. Wiktor Bielajew, analityk thinktank.by napisał omawiając procesy integracyjne, że: ,,w marcu- kwietniu wysoka intensywność stosunków dwustronnych utrzymywała się, a nawet wzrosła, nacisk położono na współpracę wojskową. Poważne miejsce na agendzie zajmował temat map drogowych i budowania państwa związkowego. 2 kwietnia Białoruś obchodziła Dzień Jedności Narodów Białorusi i Rosji. Sensacyjna wspólna operacja FSB i KGB mająca na celu ujawnienie przygotowań do zamachu stanu i zamachu na Łukaszenkę dodatkowo wzmocniła zarysowane po sierpniu 2020 roku tendencje w stosunkach dwustronnych. Regularne wspólne spotkania resortów, wspólne ćwiczenia wojskowe, osiągnięcie przez Rosję 50% udziału w obrotach handlu zagranicznego Białorusi, dominacja agendy rosyjskiej i rosyjskiego stylu myślenia w białoruskiej przestrzeni medialnej wypełniły traktat o Państwie Związkowym prawdziwą treścią”[12].

W optyce Kremla pozostawanie A. Łukaszenki u władzy stanowi obecnie najlepszą gwarancję realizacji interesów Rosji. Pogłębianie uzależnienia poprzez wprowadzanie w życie kolejnych „map drogowych” integracji i zwiększanie rosyjskiej dominacji w przestrzeni informacyjno- kulturowej stanowi inwestycję na przyszłość. Rosja uważnie monitoruje nastroje społeczne na Białorusi i fakt, że pomimo represji wspieranego przez nią reżimu nie nastąpiło wyraźne przesuniecie się sympatii społeczeństwa ku Zachodowi (w opinii analityków FSB poparcie rozkłada się: 1/3 dla A. Łukaszenki, 1/3 dla sił demokratycznych i 1/3 niezdecydowanych), skłania ją do utrzymywania dyktatora przy władzy. Kluczowymi datami, definiującymi przydatność A. Łukaszenki dla Rosji są wybory parlamentarne w Federacji Rosyjskiej i manewry ,,Zapad- 2021”. W wypadku wyborów, W. Putin nie chce ryzykować nawet cienia sukcesów „kolorowej rewolucji” w sąsiednim kraju, by nie tworzyć podstawy do aktywizacji sił, jak to określił, opozycji pozasystemowej w Rosji[13]. Gdy idzie o manewry „Zapad-2021”, to dla rosyjskiej armii mają one stanowić finalny etap integracji białoruskich sił zbrojnych i test użycia terytorium Białorusi w charakterze „głębi strategicznej” Federacji Rosyjskiej. Rosjanie chcą także przetestować możliwości użycia terytorium białoruskiego jako podstawy operacyjnej dla działań agresywnych, wymierzonych w państwa bałtyckie i Ukrainę. W zależności od efektów ćwiczeń zintensyfikują (lub nie) naciski na stworzenie pełnowymiarowej bazy wojskowej na terytorium Białorusi.

Oddzielną kwestią wydaje się dążenie Rosjan do przejęcia pełnej kontroli nad białoruskimi służbami specjalnymi. Od dawna są one podstawą stworzonego przez A. Łukaszenkę systemu władzy. Stanowią najlepiej opłacaną i najczęściej poddawaną różnego rodzaju czystkom część struktury państwowej. Warto pamiętać, że w okresie okołowyborczym dyktator kilkakrotnie dokonywał personalnych przetasowań w służbach. A uwikławszy je w spiralę przemocy przeciwko społeczeństwu zyskał dodatkowy czynnik kontroli lojalności. Z kolei dla Moskwy, o ile chce ona zachować pełną kontrolę nad działaniami A. Łukaszenki, konieczne wydaje się zbudowanie wystarczająco silnej frakcji lojalnej wobec Rosji wewnątrz specsłużb. W takiej perspektywie trzeba rozpatrywać dwie głośne sprawy z kwietnia i maja 2021 roku, czyli wykrycie rzekomego spisku na życie dyktatora, polegającego na rozmowach znanego intelektualisty mińskiego Alaksandra Fieduty i adwokata Jurija Zienkowicza. Zostali oni aresztowani w Moskwie pod zarzutem knucia spisku z białoruskimi wojskowymi i przygotowania do zamachu stanu wedle scenariusza zabójstwa prezydenta Egiptu Sadata, zabitego w czasie defilady na trybunie przez defilujący przed nim oddział. Nie wydaje się, by A. Fieduta i J. Zienkiewicz byli zdolni do jakiegokolwiek spisku. Można założyć, że ich jedyną winą było snucie dla intelektualnej rozrywki scenariuszy usunięcia ,,Łuki”. Ale najistotniejsze w całej historii jest to, że ich zatrzymania dokonano w Moskwie, w wyniku wspólnej operacji rosyjskiego FSB i białoruskiego KGB. Nie ulega też wątpliwości, że siłą wiodącą w całej operacji był strona rosyjska. Bardzo podobnie przebiegała znacznie poważniejsza operacja, jaką było zmuszenie do lądowania w Mińsku, a de facto porwanie, lecącego z Aten do Wilna samolotu linii Ryanair oraz aresztowanie w następstwie tego porwania znanego dziennikarza niezależnego Ramana Pratasiewicza i jego narzeczonej Sofii Sapiegi (obywatelki Federacji Rosyjskiej). I znowu, wszelkie dostępne ślady wskazują na kierowniczy współudział w całej operacji strony rosyjskiej[14].

Mam zbyt wiele szacunku do służb specjalnych Rosji by sadzić, że uwierzyłyby w bajania A. Łukaszenki o zachodnim spisku czy o tym, że samolot z rzekomą bombą na pokładzie musi lądować w Mińsku w sytuacji, gdy znajduje się 10 minut od lotniska docelowego. Aresztowanie kilka dni po incydencie mińskim w Sankt Petersburgu– po demonstracyjnym przerwaniu kołowania samolotu LOT– działacza Otwartej Rosji, Andrieja Piwowarowa wyraźnie wskazuje na koordynację działań, albo inaczej, na rosyjskie źródło obu prowokacji. Wprawdzie A. Łukaszenka z dumą twierdził, iż obie operacje odbyły się na jego zlecenie, a cały świat z wyraźną ulgą skupił się na oskarżaniu mińskiego dyktatora, to nie ma wątpliwości, że jednym z celów wszystkich tych operacji było przetestowanie mechanizmów współdziałania służb specjalnych obu krajów. A biorąc pod uwagę polityczne znaczenie i realną siłę FSB, było to nie współdziałanie a zarządzania komponentem białoruskim z poziomu Łubianki. Trudno się zgodzić z wnioskami analityków OSW, Kamila Kłysińskiego i Piotra Żochowskiego, którzy stwierdzili: ,,Nagłośnienie współdziałania KGB i FSB na terytorium Rosji należy uznać za sygnał ostrzegawczy wysłany przez służby specjalne do osób zaangażowanych w walkę z reżimem w Mińsku. Wyjazd do Rosji był uznawany przez część przedstawicieli opozycji za sposób na uniknięcie zatrzymania na Białorusi i ewentualne przedostanie się na Zachód. Operacja wykonana w Moskwie ma zniechęcić białoruskich aktywistów do prowadzenia działalności w Rosji, gdyż znajdą się tam pod kuratelą FSB”[15]. Rosja chce mieć pełną swobodę działania także w odniesieniu do białoruskich sił demokratycznych. Natomiast dalsze kompromitowanie A. Łukaszenki i odcinanie mu ostatnich kanałów komunikacji ze światem zachodnim bez wątpienia leży w interesie zarówno Rosji, jak i rosyjskich „siłowików”.

Nie wchodząc w szczegóły dotyczące narzędzi rosyjskiej dominacji nad Białorusią wypada zadać sobie pytanie o cele, jakie ma Rosja do zrealizowania w krótko- i średnioterminowej perspektywie. Jak się wydaje A. Łukaszenka u steru państwa białoruskiego nie jest rosyjskim scenariuszem marzeń.

Warto zacytować wywiad wpływowego polityka, przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji, Konstantina Kosaczowa. Pytany o perspektywy zjednoczenia Rosji i Białorusi w październiku 2020 roku powiedział: ,,Państwo związkowe w takiej ponadnarodowej formie powstanie dopiero wtedy, gdy ta struktura zostanie zaakceptowana przez ludność obu krajów. Pamiętajmy, jak zjednoczyły się Niemcy. W tamtym momencie absurdem lub nie absurdem było zadawać pytanie: czy Bonn będzie teraz podejmować decyzje dla Berlina? Gdybyśmy wtedy zadawali te wszystkie pytania, nie doszłoby do zjednoczenia Niemiec. To nie jest ważne. Najważniejsze jest to, że ludzie w obu krajach w tamtym czasie naprawdę chcieli mieszkać w jednym kraju. Jeśli Rosjanie i Białorusini zechcą mieszkać w jednym kraju, dokładnie w ten sam sposób, mają pełne prawo do stworzenia tego kraju w formie Państwa Związkowego ze wszystkimi atrybutami tego państwa. Na razie to pragnienie jest, ale jeszcze nie w stuprocentowej formie. Widzimy, jak Rosja i Białoruś ostrożnie podchodzą do koncepcji i fenomenu suwerenności narodowej swoich krajów. Poważnie opisaliśmy to w naszej Konstytucji, która właśnie została zredagowana.(…) Zdecydowanie nie zadawałbym pytań, które wyprzedzają czas i stan rzeczy”[16].

Dodajmy, że w dalszej części wywiadu K. Kosaczow dość wyraźnie wskazuje na potrzebę pozbycia się A. Łukaszenki. Można więc założyć, że znaczna część rosyjskiej elity politycznej jest sceptyczna wobec koncepcji pełnego zjednoczenia z Białorusią. Koszty polityczne i ekonomiczne takiego zjednoczenia byłyby zbyt wysokie. Od momentu, gdy Białoruś przestała być postrzegana jako wygodne narzędzie rozwiązania kryzysu sukcesyjnego po drugiej kadencji W. Putina, czyli od chwili przyjęcia nowej konstytucji Rosji, mowa jest raczej o modelu kolonialnym, czyli statusie politycznego i ekonomicznego satelity w pełni zintegrowanego w dziedzinie wojskowej. Paradoksalnie, to A. Łukaszenka, który wcześniej, broniąc swojej osobistej władzy i pozycji był hamulcowym integracji, obecnie dąży do wzmocnienia związków z Rosją, widząc w nich jedyną szansę na utrzymanie się przy sterze. Można się obawiać, że jest bliski zaakceptowania wizji „Kadyrowa–bis”, czyli wielkorządcy na swoim terytorium, zależnego faktycznie i formalnie od Kremla.

Jakie są możliwe, a jakie pożądane (także z punktu widzenia interesów Polski), scenariusze rozwoju sytuacji na Białorusi? Wydaje się, że możemy obecnie mówić o co najmniej czterech politycznych scenariuszach dla naszego wschodniego sąsiada, dwóch bardzo złych i dwóch umiarkowanie optymistycznych.

Pierwszy z czarnych scenariuszy jest jednocześnie scenariuszem marzeń sporej części polskich komentatorów. Szczęśliwie jego prawdopodobieństwo jest bardzo niewielkie. W tym wariancie rozwoju wydarzeń, na Białorusi dochodzi do kolejnej fali masowych wystąpień społecznych, skierowanych przeciwko A. Łukaszence. Do demonstrantów dołącza część wojska i służb bezpieczeństwa. A. Łukaszenka ucieka z kraju, władzę obejmują wracający z emigracji demokraci i deklarują chęć przyłączenia się do Unii Europejskiej i NATO. Wspaniale? Niekoniecznie. Taki bieg wydarzeń niemal na pewno doprowadziłby do otwartej albo, co bardziej prawdopodobne, zakamuflowanej interwencji rosyjskiej. Wstrzymanie dostaw surowców, blokada granicy, być może także zatrzymanie elektrowni atomowej w Ostrowcu to pierwsze z możliwych reakcji. Chłód w mieszkaniach i gigantyczne kolejki po benzynę spowodowały na Litwie na początku lat 90. wyborcze zwycięstwo postkomunistów, obiecujących poprawę relacji z Rosją. Na Białorusi mielibyśmy do czynienia z tym samym zjawiskiem, tylko na wiele większa skalę. A Białorusini na dodatek, nie mają charakterystycznej dla Litwy tamtego okresu twardej postawy antyrosyjskiej. Kwestią tygodni byłoby pojawienie się grup żądających od Moskwy „bratniej pomocy”. Skończyć by się to mogło powrotem A. Łukaszenki i realizacją drugiego z czarnych scenariuszy.

Ten drugi jest niestety bardzo prawdopodobny. W skrócie można go określić mianem „czeczenizacji” Białorusi. Dyktator z Mińska, słabnący i pozbawiony realnego poparcia społecznego, w zamian za kolejne: polityczne i finansowe działania wspierające ze strony Moskwy, będzie oddawał ostatnie elementy suwerenności państwa, którym rządzi.

Białoruś stanie się częścią tzw. Państwa Związkowego (które na papierze istnieje już od dwóch dekad), czyli de facto zostanie przyłączona do Rosji, zachowując pewne elementy autonomii wewnętrznej. Czeczenia rządzona przez Ramzana Kadyrowa jest przykładem takiej konstrukcji politycznej. Wygodnej dla Moskwy, używanej od czasu do czasu jako straszak na sąsiadów i własnych obywateli a jednocześnie pozbawionej jakiejkolwiek realnej podmiotowości.

Scenariusze względnie optymistyczne są dwa. I oba muszą powstać w dialogu z Moskwą. Tylko W. Putin dysponuje narzędziami pozwalającymi na odsunięcie A. Łukaszenki od władzy, a to z kolei jest warunkiem niezbędnym do jakiejkolwiek zmiany. Możliwością najlepszą, ale o niewielkim stopniu prawdopodobieństwa, byłoby porozumienie pomiędzy Kremlem i środowiskami demokratycznymi na Białorusi. Takie rozmowy są oczywiście możliwe, ale ustalenie warunków porozumienia wygląda na niezmiernie trudne. Rosja musi zażądać odcięcia się środowisk demokratycznych od Zachodu i powstrzymania się od rozliczenia ludzi, odpowiedzialnych za zbrodnie reżimu. Taki scenariusz był możliwy przed październikiem ubiegłego roku. I wydaje się, że był scenariuszem preferowanym przez stronę rosyjską. Można z grubsza określić go jako wspomnianą wyżej wizję „Abchazji na sterydach”.

O ile jednak nie nastąpi wyraźne przesuniecie sympatii obywateli Białorusi na rzecz przeciwników reżimu, czy to w wyniku przesadnie represyjnych działań władzy, czy też w rezultacie pogarszania się sytuacji gospodarczej, to Moskwa będzie starała się wprowadzić w życie scenariusz czwarty – „kazachstański”. Polegać ma on na kontrolowanym przejęciu władzy przez ludzi obecnego reżimu i pozostawienie A. Łukaszenki jako „patrona” władzy: czy to w roli przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa lub Zgromadzenia Ludowego, czy jakiegoś innego organu. Oczywiście nie byłaby to już władza dyktatorska, a to z kolei implikuje stopniowe słabnięcie wpływu „Łuki” i uniemożliwienie przekazania władzy jednemu z synów (co jak się wydaje, jest celem dyktatora).

Transfer władzy w takim scenariuszu miałby nastąpić w drodze decyzji istniejących instytucji politycznych w chwili wyborów samorządowych (w styczniu przyszłego roku) i dopiero po odpowiednim przygotowaniu opinii publicznej oraz instytucji państwowych podlegałby legalizacji w drodze wyborów.

Oczywiście opozycja i zagraniczni partnerzy Rosji powinni naciskać na to, by nowe wybory odbyły się możliwie najszybciej i by podlegały kontroli obserwatorów międzynarodowych. Niemniej, nawet ten czwarty (i w moim przekonaniu najbardziej prawdopodobny) scenariusz wydarzeń można odczytywać jako względnie optymistyczny. Każda zmiana na Białorusi, o ile ma zyskać względne poparcie społeczne, musi polegać na poszerzeniu pola wolności. Czy to poprzez dopuszczenie do udziału w wyborach przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, czy poprzez poszerzenie zakresu wolności słowa i porzucenie modelu skrajnie represyjnego, będącego fundamentem obecnego reżimu. Z kolei, wobec politycznej aktywizacji białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego, pojawienie się szczelin w jednolicie opresyjnym modelu władzy będzie prowadziło do jego pękania. I na koniec, wobec tendencji do pogłębiania się kryzysu, zarówno modelu władzy, jak i gospodarki w Rosji, Białoruś (a także Ukraina i kraje Kaukazu Południowego) mogą liczyć na znacznie lepszą koniunkturę międzynarodową w perspektywie 7– 10 lat.

Kwestią niezmiernie istotną, a dla Rosji niewygodną, jest więc utrzymanie sprawy białoruskiej w centrum agendy międzynarodowej. Kwestia białoruska była poruszana zarówno na szczycie NATO, jak i podczas spotkania J. Biden–W. Putin w Genewie. Wydaje się, że prezydenci USA i Rosji wykreślili w odniesieniu do Białorusi swoje „czerwone linie”. I że w istocie zawierają się one gdzieś pomiędzy scenariuszem ,,abchaskim” i ,,kazachstańskim”. We wrześniu 2021 roku, po rosyjskich wyborach i po manewrach „Zapad-2021”, dowiemy się zapewne, jaki scenariusz polityczny jest preferowany w Moskwie.

Bez względu na koncepcje rozwoju sytuacji wypada jednak zabiegać o natychmiastowe zwolnienie przez A. Łukaszenkę więźniów politycznych i zaprzestanie dewastowania gospodarki– zwłaszcza w jej niepaństwowej części. A rozmawiając z Moskwą trzeba o tych dwóch kwestiach nieustannie przypominać, wskazując że ich rozwiązanie leży również w interesie Kremla.

[1] Por. Russia scenarios 2030, Free Russia Foundation 2019, np. s.46.

[2] M. Budzisz, Wszystko jest wojną. Szkice o rosyjskiej kulturze strategicznej, Warszawa 2021.

[3]K. Kłysiński, Białoruś: odmowa rejestracji kluczowych rywali Łukaszenki, ,,Analizy OSW, https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2020-07-15/bialorus-odmowa-rejestracji-kluczowych-rywali-lukaszenki, (dostęp: 21.06.21).

[4]Жириновский не исключил волнений в Белоруссии в случае победы Лукашенко, https://ria.ru/20200804/1575358682.html, (dostęp:21.06.21).

[5]М. Саморуков, Абхазия на стероидах. Какая стратегия у Кремля в Белоруссии, https://carnegie.ru/commentary/82644, (dostęp: 21.06.21).

[6] Ibidem.

[7]M. Budzisz, Iluzja wolnej Białorusi. Jak walcząc o demokrację można utracić ojczyznę, Warszawa 2021, s. 312- 313.

[8]Tamże, s.336; por. też tekst w związanym z MON rosyjskim piśmie „Московский комсомолец”: https://www.mk.ru/politics/2020/09/01/scenarii-razvitiya-belorusskogo-politicheskogo-krizisa.html, (dostęp: 21.06.21).

[9]K. Kłysiński, Białoruś: inauguracja w cieniu demonstracji, ,,Analizy OSW”, https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2020-09-28/bialorus-inauguracja-w-cieniu-demonstracji, (dostęp: 21.06.21).

[10]Por. wypowiedź zastępcy sekretarza stanu Stephena Bieguna podczas specjalnego briefingu w Centrum Brukselskim, źródło: Ambasada USA na Białorusi ( https://www.usembassy.gov/), (dostęp: 21.06.21).

[11] K. Chawryło, K. Kłysiński, Skazani na współpracę. Spotkanie prezydentów Rosji i Białorusi w Soczi, ,,Analizy OSW”, https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2021-02-23/skazani-na-wspolprace-spotkanie-prezydentow-rosji-i-bialorusi-w-soczi, (dostęp: 21.06.21).

[12]В. Беляев, Интеграционной интенсификации Минска и Москвы не ожидается, https://thinktanks.by/publication/2021/06/18/integratsionnoy-intensifikatsii-minska-i-moskvy-ne-ozhidaetsya.html, (dostęp: 21.06.21).

[13]Niezmiernie ciekawa jest analiza Władimira Pastuchowa, przedstawiająca podobieństwa zaplecza społecznego zbudowanego przez reżimy W. Putina i A. Łukaszenki. W tym kontekście zamrożenie sytuacji na Białorusi wydaje się logiczne w perspektywie wyborów. Por. В. Пастухов, Революция отходит с Белорусского вокзала. Стратегия мирного протеста серьезно дискредитирована в Минске, https://novayagazeta.ru/articles/2020/09/14/87084-revolyutsiya-othodit-s-belorusskogo-vokzala, (dostęp: 21.06.21).

[14] Por. mój tekst: Terroryści z Łubianki, Warsaw Enterprise Institute,https://wei.org.pl/2021/blogi/panstwo/jerzy-marek-nowakowski/terrorysci-z-lubianki/, (dostęp: 21.06.21).

[15]K. Kłysiński, P. Żochowski, FSB ujawnia próbę „zamachu” na Łukaszenkę,  ,,Analizy OSW”, https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2021-04-19/fsb-ujawnia-probe-zamachu-na-lukaszenke, (dostęp: 21.06.21).

[16]К. Косачев, О перспективах интеграции РФ и Беларуси, http://svop.ru/main/34620/, (dostęp: 21.06.21).

Autor raportu: Jerzy Marek Nowakowski

Autor: Grupa Analityczna “Białoruś w regionie”

Grupa Analityczna „BIAŁORUŚ-UKRAINA-REGION”, działająca przy Studium Europy Wschodniej UW, powstała w 2020 roku jako odpowiedź na wydarzenia, rozpoczęte w sierpniu 2020 roku w Białorusi. Głównym celem Grupy jest analiza zjawisk zarówno wewnątrzkrajowych, jak i regionalnych, na różnych płaszczyznach: zmiany systemu, polityki, gospodarki, społeczeństwa, kultury, relacji międzynarodowych. Od początku swojego istnienia Grupa nosiła tytuł „Białoruś w regionie”, natomiast po lutym 2022 roku fokus zainteresowań ekspertów i ekspertek Grupy w sposób naturalny znacząco rozszerzył o zagadnienia ukraińskie, i w październiku 2022 roku nazwę Grupy zmieniono na „BIAŁORUŚ-UKRAINA-REGION”. Pierwszym kierownikiem Grupy był amb. Jerzy Marek Nowakowski, a od października 2022 jest nim prof. Henryk Litwin. Grupa składa się z ekspertów i ekspertek o uznanym dorobku naukowym i analitycznym z Polski, Białorusi, Litwy i Ukrainy. Prace zespołu rozpoczęły się pod koniec grudnia 2020 roku. Grupa Analityczna działa na zasadzie think-tanku, a przy opracowaniu poszczególnych zagadnień są zapraszani doświadczeni eksperci z danej dziedziny.

Zobacz wszystkie wpisy od Grupa Analityczna “Białoruś w regionie” → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *