Poeta Dmitrij Strocew: narzucili mi worek na głowę i zawieźli do KGB

Poeta Dmitrij Strocew spędził 13 dni w żodzińskim więzieniu. Po uwolnieniu pisarz podzielił się z „Naszą Niwą” wrażeniami z aresztowania.
„Bardzo pozytywne doświadczenia, wiele wspaniałych spotkań, mieliśmy bardzo kreatywny zespół. Wymyśliliśmy nową flagę dla artykułu „23.34”, zamierzamy otworzyć klub o nazwie „23.34”. Wychodzimy na wolność z zaawansowanymi projektami.
Formalnie przedstawiono mi fragment filmu, w którym biorę udział w proteście 4. października. Ponieważ byłem przesłuchiwany przez KGB, to zakładam, że zainteresowanie było szersze. Ale nie było konkretnych rozmów na temat moich innych „grzechów”.
Wracałem do domu z Belarusbanku, kilka metrów od wejścia do klatki schodowej narzucili mi torbę na głowę, załadowali do minibusa i, jak się później dowiedziałem, zabrali do KGB przy ulicy Kamsamolskiej.
W siedzibie KGB spędziliśmy półtorej godziny, poznawaliśmy się, jak mi się wydaje. Wyparłem się wszystkiego, ale nie miałem zablokowanego telefonu i tam znaleźli mnóstwo dodatkowych materiałów, które mogłyby w jakiś sposób wystawić innych ludzi. Zgodziłem się więc na zarzuty dotyczące jednego epizodu, w którym brałem udział sam. Podpisałem protokół. Potem zostałem przywieziony do Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych „Centralny”.
Podczas zatrzymania nie bili, nawet gdy umieścili w minibusie, narzucili worek i założyli kajdanki, to grzecznie zapytali: „Jak serce?””. Nic im nie odpowiedziałem, dopóki nie zdjęli mi worka i nie zaprowadzili do gabinetu śledczego. Pierwszą rzeczą, którą powiedziałem, jest to, że mu nie ufam, że zostałem porwany.
Śledczy przedstawił się nie jako funkcjonariusz KGB, ale jako milicjant. Proponowałem mu przejście na stronę narodu, ponieważ „wasze dni są policzone”. Kiedy mnie wyprowadzili, zdałem sobie sprawę, że znajduję się w KGB, źle założyli mi worek, widziałem wszystko.
Stworzyłem zbyt dużo i zbyt swobodnych publikacji na Facebooku. Mają punkt, że szukają „lalkarzy” i organizatorów, ale z rozmowy ze mną nic nie wyszło. Nie próbowali straszyć sprawą karną.
Ze mną w celi siedział student Dmitrij Mazura, który odsiedział 38 dni. Był jeszcze student, który miał 45 dni aresztu, był zdenerwowany, ponieważ mogą dorzucić więcej.
W celi mieliśmy wspaniałą atmosferę. Ze strażnikami było bardzo różnie: niektórzy byli w porządku, niektórzy mieli skłonności sadystyczne”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *