Podsumowanie wydarzeń z marszu

– Ponad 100 000 demonstrantów ponownie wyszło na ulice Mińska, pomimo ulewnego deszczu.
– Dziś łukaszenkowcy obrali twardą taktykę: ataki na potencjalnych uczestników zaczęły się jeszcze przed rozpoczęciem marszu.
– Jeszcze zanim ludzie zaczęli gromadzić się na ulicach, na długo przed wydarzeniami, dziennikarze byli masowo zatrzymywani nie tylko w Mińsku. Zatrzymano dziesiątki dziennikarzy.
– Z powodu gwałtownego rozproszenia przy Stelli powstało dziś kilka dużych kolumn: na Maszerowa-Cimiraziewa, na Zwycięzców-Niamidze, a także na Ramanauskiej Słabadzie. Dlatego trudno jest dokładnie obliczyć, ile osób uczestniczyło w dzisiejszym marszu. Nie było ich jednak mniej niż w zeszłą niedzielę.
– Kolumna z Cimiraziewa po raz drugi próbowała przejść do Stelli, ale stamtąd armatki wodne odpychały ludzi w kierunku Kalwaryjskiej, gdzie połączyli się z kolumną, która szła wzdłuż Ramanauskiej Słabady.
– Siły bezpieczeństwa zatrzymały ludzi w ogonie kolumny, rozdzieliły ich i rozproszyły główną część na Puszkinskiej za pomocą armatek wodnych i strzelanin.
– W tym samym czasie inna kolumna maszerowała wzdłuż Bahdanowicza-Kujbyszawa—Charużej—Czarwiakowa.
– Korespondenci Naszej Niwy byli świadkami tego, jak mieszkańcy Mińska ukrywali demonstrantów w setkach wejść, w sklepach i kawiarniach w miejscach rozpraszania kolumny. Szczególnie dramatyczne wydarzenia rozegrały się w hostelu „Fłetkom” na Puszkinskiej.
– Siły bezpieczeństwa spotkały się z ostrą krytyką ze strony emerytów: opublikowano nagrania kobiet i emerytów zakłócających wywiad z dowódcą OMONu dla BT.
– Tłumy ludzi długo pozostawały na ulicach w różnych częściach Mińska pomimo deszczu, wspomagali je zmotoryzowani, którzy zatrzymywali ruch.
– Protesty odbywały się również w regionalnych i powiatowych centrach kraju.
– Ogólne wrażenie korespondentów Naszej Niwy: zapał demonstrantów w Mińsku nie słabnie, energia była silna, rośnie też solidarność obywateli. Jednocześnie specjaliści Łukaszenki doskonalą taktykę rozczłonkowania i rozproszenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *