Kryzys na granicy: o co idzie gra?

Władimir Putin, na posiedzeniu rozszerzonego kierownictwa resortu spraw zagranicznych, które miało miejsce 18 listopada 2021 roku, część swojego wystąpienia poświęcił kryzysowi na polsko– białoruskiej granicy. Krytykując politykę Polski i szerzej Unii Europejskiej, mówiąc zresztą, że kwestię migrantów Warszawa i Unia wykorzystują po to, aby wywierać presję na Mińsk, prezydent Rosji odniósł się do sytuacji wewnętrznej na Białorusi. Powiedział mianowicie, że choć można mówić o uspokojeniu nastrojów, to tym niemniej potrzebne są rozmowy władzy z opozycją. W. Putin nie definiując, kto może być stroną wewnątrzbiałoruskiego dialogu, rozwiązanie kryzysu politycznego na Białorusi umieścił w kontekście bezpieczeństwa Rosji, co uznać wypada za podkreślenie wagi problemu(…). Kwestia białoruskiego kryzysu politycznego jest w konstrukcji, którą zbudował przemawiając w MSZ W. Putin, w tym sensie kwestią bezpieczeństwa, że brak dialogu powoduje, iż Białoruś musi być rozpatrywana w kategoriach słabego ogniwa rosyjskiego systemu[1].

Kryzys polityczny na granicy Białorusi z Unią Europejską angażuje polityków z całego świata. Pozostaje jednak otwartym pytanie o cele głównych graczy. Car Aleksander III na jednej z depesz dyplomatycznych od kanclerza Niemiec, O. Bismarcka zanotował: ,,Что то затевает этот обер-скот. Ну что– не известно”. W wolnym tłumaczeniu na polski znaczy to „coś kombinuje to ober-bydlę, ale co– nie wiadomo”. Bardzo podobne notatki mogliby poczynić teraz politycy w całej Europie, zarówno co do zamiarów Alaksandra Łukaszenki, jak i władz na Kremlu.

Kryzys graniczny pomiędzy Białorusią a jej NATO-wskimi sąsiadami zdaje się wygasać.

Część migrantów przywiezionych na Białoruś w ramach operacji „Śluza” jest transportowana z powrotem do krajów pochodzenia, aczkolwiek jak stwierdziła rzeczniczka A. Łukaszenki: ,,Obecnie na terytorium Białorusi przebywa około siedmiu tysięcy uchodźców, z czego około dwa tysiące na granicy, w tzw. obozie tymczasowym. A od 200 do 500 osób też jest na granicy, ale w innych punktach. Kilkuset zaledwie zgodziło się na powrót do swoich krajów (przede wszystkim do Iraku)”[2]. Duża grupa migrantów na różne sposoby, przez Litwę, Łotwę i Polskę przedostała się do Niemiec. W opinii Berlina jest to około 10 tys. osób. Ale napływ nowych kandydatów do przekraczania nielegalnego granicy zaczyna wygasać. Wypada więc zadać sobie pytanie po co A. Łukaszence potrzebny był ten kryzys i co ważniejsze– czy wywołał go samodzielnie, czy na zamówienie swojego „wielkiego brata” z Moskwy. Od odpowiedzi na to pytanie zależy w dużej mierze reakcja świata zachodniego.

Pierwsza hipoteza jest banalnie prosta. A. Łukaszenka doprowadził do kryzysu samodzielnie z trzech powodów:

  • Po pierwsze, na transporcie i organizacji przyjazdów migrantów zarabiał on sam i jego otoczenie. Sprowadzeniem Irakijczyków na Białoruś zajmowała się białoruska państwowa firma „Centrkurort” należąca do Departamentu Administracyjnego Prezydenta Republiki Białoruś. „Centrkurort” współpracował z irackimi biurami podróży– te sprzedawały wycieczki i dostarczały ,,Centrkurortowi” listy Irakijczyków, którzy po wylądowaniu na mińskim lotnisku dostawali ,,od ręki” białoruskie wizy turystyczne. Początkowo taka wycieczka do Mińska kosztowała nieco ponad 1000 dolarów (plus 2 000 za pomoc w przekroczeniu granicy). Potem cena urosła do blisko 10 000, bo Białorusini rozpowszechniali informację, że wiza białoruska uprawnia do legalnego wjazdu do Niemiec[3].
  • Po drugie, A. Łukaszenka zabiega wszelkimi możliwymi sposobami o uznanie międzynarodowe. Państwa zachodnie nie uznają go za prezydenta, ambasadorowie nie składają mu listów uwierzytelniających, a on sam (i kilkuset czołowych urzędników białoruskich) ma zakaz wjazdu do większości z tych państw. Prowokując kryzys uchodźczy liczył zapewne, że partnerzy zagraniczni zwrócą się z prośbą o jego spacyfikowanie. A może, podobnie jak prezydentowi Turcji, jeszcze za to sporo zapłacą.
  • Po trzecie, białoruski dyktator musi udowodnić Władimirowi Putinowi, że jest mu potrzebny, a nawet niezbędny. Rosjanie przeprowadzają regularnie badania opinii publicznej na Białorusi i wiedzą, że wsparcie dla dyktatora jest politycznie kosztowne. Ponad 2/3 Białorusinów odpowiedziało w październiku, że nie chcą A. Łukaszenki[4]. A W. Putin obawia się, aby nie powtórzył się scenariusz ukraiński, gdy po agresji na Krym i Donbas Rosjanie w opinii Ukraińców przesunęli się z kategorii „przyjaciel” do kategorii „wróg”. Nastawienie społeczne jest jednak czynnikiem najtrudniejszym do zmiany, ale w polityce bardzo istotnym. Więc Moskwa naciska na A. Łukaszenkę, by ten zgodził się na „wariant kazachstański”, w którym rezygnuje z prezydentury (zapewne na rzecz byłego premiera Siarhieja Rumasa albo siedzącego w więzieniu Wiktara Babaryki) i zadowala się stanowiskiem przewodniczącego Białoruskiego Zgromadzenia Ludowego lub szefa Rady Bezpieczeństwa. A. Łukaszenka nie jest jednak taki głupi, by nie dostrzegać, że nawet Nursułtan Nazarbajew, po rezygnacji z formalnej władzy, jest krok po kroku odsuwany na margines. A lidera Kazachstanu ogromna większość obywateli uważa rzeczywiście za Ojca Narodu. Zaś Białorusini A. Łukaszenki nie chcą. Gdyby na granicy– najlepiej polskiej– doszło do strzelaniny, zginęliby żołnierze. Wówczas, wobec napięcia i poważnego kryzysu międzynarodowego A. Łukaszenka zyskałby kolejny rok u władzy. Stąd prowokacyjne zachowania żołnierzy i strażników granicznych, stąd propaganda mówiąca o koncentracji wojsk polskich na granicy, itd.

Uzupełnieniem tej hipotezy będzie uznanie, że Kreml, rzecz jasna, nie pozostaje obojętny na to co dzieje się na granicy, głęboko od niego uzależnionej Białorusi. Skłonny jestem polemizować z ulubioną tezą naszych publicystów, iż W. Putin o niczym więcej nie marzy, jak o przyłączeniu Białorusi. Oczywiście nikt w Rosji nie uważa Białorusinów za odrębny naród a Białorusi za pełnowartościowe państwo. Ale obecny status Mińska, po tym gdy opór A. Łukaszenki zmusił W. Putina do zmiany rosyjskiej konstytucji, jest dla Moskwy wygodny. Bliski Kremlowi dyrektor Klubu Wałdajskiego, Timofiej Bardaczow napisał: „Obie prawdopodobne alternatywy– wzrost tam chaosu, czy powrót imperialnego ładu pod kontrolę Rosji– nie stanowią dla niej egzystencjalnego zagrożenia, ale są niepożądane z punktu widzenia priorytetów i kierunków własnego rozwoju w XXI stuleciu. Dlatego teraz najważniejsze pytanie brzmi: na ile sąsiedzi Rosji poradzą sobie z postawionym przed nimi zadaniem, ocaleniem tego, co zbudowali, czy odzyskaniem wsparcia obywateli w budowaniu własnej państwowości?”[5]. Oczywiście Rosja z przyjemnością wzmocniłaby swoją obecność wojskową u granic NATO, a rozlokowanie sił ofensywnych (bo Rosja ma dwie bazy radarowe w Hancewiczach i Wilejce oraz stworzone ostatnio tzw. centra szkoleniowe) na terenie Białorusi zostało przez USA określone jako przekroczenie „czerwonej linii” w relacjach Rosja– Zachód. Może jednak, w razie zaostrzania się konfliktu, wojsko rosyjskie zostanie potraktowane jako czynnik stabilizujący? Warto o to zagrać. Tak czy inaczej W. Putin występuje od kilku tygodni jako „broker” pokoju, do którego telefonują najważniejsi przywódcy Zachodu z prośbą o interwencję i pomoc w relacjach z dyktatorem z Mińska.

Niewątpliwym sukcesem W. Putina było skłonienie kanclerz Angeli Merkel do tego by odbyła rozmowę telefoniczną z A. Łukaszenką.

Podobnie jak w wypadku poszukiwania intencji Białorusi w wywołaniu kryzysu granicznego wypada zadać pytanie: ,,Dlaczego”? Paweł Łatuszka, jeden z liderów sił demokratycznych na Białorusi, w wywiadzie dla ,,Deutsche Welle” powiedział: „Sądzę, że nie muszę być adwokatem Merkel. I nie zajmę tego stanowiska. Ale zgadzam się z Tobą, że komunikacja (pomiędzy Panią Kanclerz a białoruskimi demokratami- przyp. JMN) była niewystarczająca, zabrakło wyjaśnienia, jak należy czytać tę rozmowę telefoniczną. Dla nas Białorusinów bardzo ważne jest przekonanie, że rząd (RFN- przyp. JMN) nie zmienia swojego stanowiska i będzie nadal dążył do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, zakończenia masowych represji i przeprowadzenia demokratycznych wyborów prezydenckich na Białorusi bez udziału Alaksandra Łukaszenki” [6]. Z kolei polski analityk stwierdził: ,,Reakcje niemieckich mediów były co najwyżej mieszane. Komentator „Bilda” napisał, że swą rozmową z Łukaszenką „Merkel obraziła Europę” i był to „dyplomatyczny skandal”, inni bardziej umiarkowani w swych ocenach komentatorzy twierdzili, że rozmowa z dyktatorem nie oznacza legitymowania jego władzy, podobnie jak dialog z Putinem nie jest równoznaczny z uznaniem aneksji Krymu, a w kwestiach pomocy humanitarnej trzeba dialogować „nawet z diabłem”[7].

Jak się wydaje A. Merkel postanowiła wykorzystać swój status „kulawej kaczki”, czyli polityka odchodzącego i nie aspirującego do władzy. Uznając, że tysiące migrantów są zagrożeniem, a destabilizacja granic Unii i NATO jeszcze większym postanowiła porozmawiać z „panem Łukaszenką” (bo nikt nie używa wobec niego tytułu prezydenta) i doprowadzić do deeskalacji konfliktu. Odium spadnie ewentualnie na nią jako osobę, a nowy rząd w Berlinie będzie miał czyste konto i rozwiązane ręce. Cytowana już rzeczniczka A. Łukaszenki oznajmiła, że „Angela Merkel, zgodnie z umowami, będzie prowadzić negocjacje z UE, m.in. w sprawie organizacji korytarza humanitarnego do Niemiec”[8]. Niemcy zaprzeczyli, ale bez wątpienia– zawodząc tu białoruską opozycję– skłonili Komisję Europejską do wydzielenia sporych środków na pomoc humanitarną dla migrantów przebywających na Białorusi.

Uwaga otoczenia międzynarodowego przeniosła się jednak z okolic Suwałk, Druskiennik i Białegostoku znacznie bardziej na południe. Analitycy coraz częściej dochodzą do wniosku, że wydarzenia na Białorusi mogą być dla Moskwy wygodną zasłoną dymną dla agresywnych zamiarów wobec Ukrainy. Alarmuje o tym zarówno wywiad amerykański, jak i liczni politycy, obserwujący koncentrację wojsk rosyjskich nieopodal granicy ukraińskiej. Kijów z jednej strony odczuwa zagrożenie, wynikające z możliwego przekierowania migrantów przebywających na Białorusi na terytorium ukraińskie, ale z rosnącym niepokojem przypatruje się również rosyjskiej mobilizacji wojskowej, w opinii wielu największej od czasów napaści Związku Sowieckiego na Afganistan.

Trzecia hipoteza jest taka, że Rosja– bez względy na to, czy kryzys sprowokowała, czy tylko z niego korzysta, postanowiła ugrać przy tej okazji możliwie najwięcej na polu uważanym przez Kreml za kluczowe, czyli w obszarze bezpieczeństwa militarnego.

Czołowy ekspert do spraw rosyjskich militariów, Gustaw Gressel napisał: „Jedna z głównych kwestii dotyczy ruchów 41. Armii Ogólnowojskowej (CAA). Siedziba 41. CAA znajduje się w Nowosybirsku na Syberii, a wcześniej znajdowała się w Centralnym Okręgu Wojskowym. W marcu tego roku przeniosła się do Zachodniego Okręgu Wojskowego Rosji, który rozciąga się od Finlandii do granicy rosyjsko- ukraińskiej. Armia pozostała tam i wzięła udział w tegorocznych manewrach Zapad- 21. Armia została najpierw rozmieszczona na poligonie Pogonowo w Obwodzie Woroneskim, obok Ukrainy. Jednak do października większość jej aktywów znajdowała się w Jelni w Obwodzie Smoleńskim, niedaleko Białorusi. Obie z tych lokalizacji znajdują się około 250 km od granicy z Ukrainą, chociaż Jelnia jest znacznie dalej na zachód” [9]. Według G. Gressela oznacza to tyle, że pododdziały 41. Armii mogą zostać użyte zarówno do tego, by przenieść je na zachodnią granice Białorusi, jak i do tego, by zaatakować Ukrainę.

Zagrożenie wojskowe doprowadziło jednak do skutków, które w dalekosiężnej strategii Kremla mogą okazać się co najmniej dyskusyjnymi. Oto bowiem odbyła się wizyta w Rydze i w Wilnie przewodniczącej Komisji Europejskiej i Sekretarza Generalnego NATO. Oboje zadeklarowali solidarność głównych organizacji ,,kolektywnego Zachodu” z państwami bałtyckimi i z Polską. Szczególnie ważne były jednak nie tyle same deklaracje- te bowiem nie wyszły poza ogólniki. Najistotniejszy był fakt wspólnej wizyty i jasny sygnał wobec Moskwy, że Zachód przez awanturę białoruskiego dyktatora nie tylko nie da się podzielić, ale przeciwnie, zwiera szeregi. Taki sygnał, bez wątpienia, zostanie odczytany w Moskwie jednoznacznie. Wypada liczyć na to, że Kreml dojdzie do wniosku, iż eskalacja kryzysu mu się nie opłaci. Jak zauważył czołowy analityk polskiej polityki wschodniej Witold Jurasz: „Kryzys migracyjny na granicy litewsko- białoruskiej oraz polsko- białoruskiej wydaje się powoli zamierać. Równocześnie powstaje pytanie, czy mamy do czynienia z końcem kryzysu, czy jedynie z przerwą w jego trwaniu pozostaje, póki co, bez odpowiedzi. Powyższe wynika z faktu, że tak naprawdę nie wiemy co zamierza Alaksandr Łukaszenka i / lub Władimir Putin. Niezależnie bowiem od tego, czy kryzys był samodzielną operacją białoruskiego dyktatora, czy też skoordynowany z Rosją, a może wreszcie był od początku do końca operacją rosyjską, wspólną cechą reżimów zarówno w Mińsku, jak i w Moskwie jest to, że działają one na zasadzie wariantowej. Innymi słowy, przywódcy obydwu państw w zależności od reakcji otoczenia mogą płynnie przechodzić od deeskalacji do eskalacji”[10].

Z drugiej strony rosnący poziom zaangażowania Rosji w kryzys graniczny każe pamiętać o tym, że polityka rosyjska– szczególnie, gdy idzie o rozbudowę konfliktów o naturze hybrydowej– polega w dużej mierze na zaskakiwaniu partnerów rozwiązaniami wcześniej nie stosowanymi. Każdy z dotychczasowych konfliktów był inny[11]. Trudno nie zauważyć, że rozwijający się od czerwca kryzys polityczny doprowadził do głębokiej dezorientacji w elitach Zachodu. Nie wiemy co chce zrobić W. Putin i o co gra A. Łukaszenka. Wydaje się jednak, że obaj przeliczyli się o tyle, że ich działania zamiast rozbijać solidarność Zachodu wyraźnie ją cementują. Rozmowy W. Putina z kanclerz Niemiec i prezydentem E. Macronem, w połączeniu z oświadczeniem rosyjskiego MSZ, iż trzeba rozmawiać o kryzysie z „ważnymi państwami Zachodu”, były oczywista próbą rozbijania zachodniej solidarności. Tymczasem na koncentrację wojsk na granicy z Ukrainą zareagowały (i to dość stanowczo) zarówno Stany Zjednoczone, jak i ich europejscy sojusznicy. Z kolei rozmowy A. Merkel z A. Łukaszenką spotkały się z dość kwaśnym przyjęciem ze strony nowego rządu Niemiec.

Warto także odnotować, że w apogeum kryzysu granicznego doszło do nagłej eskalacji konfliktu azersko- ormiańskiego na Południowym Kaukazie. Azerowie podjęli udany atak na posterunki ormiańskie w miejscu, gdzie przesmyk oddzielający terytoria Azerbejdżanu od eksklawy Nachiczewania jest najwęższy. Rosja była zmuszona do dyplomatycznej interwencji. Biorąc pod uwagę wyjątkowo ciepłe relacje łączące prezydenta Azerbejdżanu z dyktatorem Białorusi nie można wykluczyć, iż była to próba rozszerzenia obszaru konfrontacji na jeszcze jedno pole, na którym Moskwa musi dokładać wiele wysiłku, by zachować kontrolę nad sytuacją zamrożonego konfliktu.

Można sądzić, po deklaracji A. Łukaszenki, że nie będzie już odsyłał do domów migrantów, iż dąży on do tego, by w obszarze pogranicznym z NATO, zbudować kolejny obszar zamrożonego konfliktu, który w każdej chwili można przekształcić w gorący spór. Wobec przywołanego na początku, kolejnego już sygnału z Rosji, że potrzebny jest dialog z opozycją, białoruski dyktator ma tylko jedną metodę– eskalowanie napięcia. Czy inaczej, tworzenia swojemu rosyjskiemu partnerowi problemu, który tylko A. Łukaszenka może rozwiązać w sposób dla Moskwy akceptowalny. Jednego można być wszakże pewnym- Kreml gra z nami w szachy a A. Łukaszenka, co najwyżej, w warcaby.

Pozostaje zadać sobie pytanie o to, jaka powinna być polska polityka wobec Białorusi w świetle kryzysu granicznego? Wiemy, że A. Łukaszenka konsekwentnie, od chwili wsparcia przez Polskę, po sfałszowanych wyborach prezydenckich, białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego, kreuje nasz kraj na głównego wroga Białorusi. Stara się również budować psychozę zagrożenia ze strony Polski. I wreszcie przedstawia siebie wobec przywódców rosyjskich, jako głównego gwaranta, że „rewizjonistyczne” działania władz polskich napotkają w Mińsku na zdecydowany opór.

Na pewno odpowiedź Warszawy na kryzys graniczny nie powinna ograniczać się tylko do działań obronnych. Decyzja o budowie muru (a właściwie płotu) na granicy jest w istocie ciężką porażka polskiej polityki wschodniej. Cała nasza dotychczasowa narracja o otwartości i inkluzywności Zachodu, gotowego by otworzyć się na wschodnich sąsiadów, gdy tylko ci spełnią warunki dostosowawcze, zostaje w ten sposób zanegowana. Zwłaszcza, że zgodnie z zapowiedzią min. M. Kamińskiego płot ma również powstać na granicach z Ukraina i z Rosją. Podobnie złożenie odpowiedzialności za ochronę granicy na wojska operacyjne nie tylko powoduje demoralizację i obciążenie psychiczne dla żołnierzy, ale daje znakomity argument A. Łukaszence, że Polacy „gromadzą wojska na granicy”.

Próby udowodnienia, że znakomicie sami sobie poradzimy z ochroną granicy, być może miały pewien sens, ale koszty polityczne jakie ponosi Polska powinny skłonić rząd do jak najsilniejszego i jak najszybszego umiędzynarodowienia tego sporu.

Sygnały ze strony Brukseli i Waszyngtonu są co najmniej zachęcające. Podobnie nasza dyplomacja powinna podjąć jak najszerszą akcję informacyjną wobec krajów, z których mogą napływać migranci, że szlak przez Białoruś jest najgorszym z możliwych. Wymaga to znacznego wysiłku, ale też skoordynowania naszych działań przede wszystkim z dyplomacja niemiecką, bo Niemcy są dla większości migrantów deklarowanym krajem docelowym. Docelowo konieczna jest decyzja, czy rozmawiamy (my albo w naszym imieniu Bruksela) z władzami Rosji o tym, co „po Łukaszence” (w tym także, o losie więźniów politycznych, włączając w to los liderów polskiej mniejszości) i o tym, że nie jest naszym celem wyrugowanie rosyjskich wpływów z Białorusi, bo obecnie jest to po prostu niemożliwe. Warty rozważenia jest też projekt rozbudowy sankcji wobec reżimu białoruskiego. Wprawdzie nie możemy jednostronnie zamknąć granicy, ale powinniśmy uzgodnić z Komisją Europejską (i podać do publicznej wiadomości) projekt rozszerzania reżimu sankcyjnego aż do zamknięcia granicy włącznie. Takie zagrożenie spowodowałoby wspólny nacisk Moskwy i Pekinu, korzystających z polsko- białoruskich przejść granicznych na rzecz deeskalacji konfliktu. Rzecz jasna takie działania powinny być prowadzone w ścisłej koordynacji z Litwa i Łotwą.

Generalnie, można uznać, że w interesie Polski leży obniżenie temperatury konfliktu granicznego, niedopuszczenie do jakichkolwiek incydentów zbrojnych, przygotowanie rozsądnych rozwiązań humanitarnych wobec tych migrantów, którzy przedostali się na terytorium Polski i przeniesienie sporu z poziomu policyjno- wojskowego na poziom polityczny i dyplomatyczny. Kluczowa będzie w tym wypadku postawa Rosji, bo tylko Rosjanie mogą doprowadzić do znacznego zaostrzenia się tego konfliktu, decydując się na transfer uchodźców z Afganistanu przez terytorium Rosji na Białoruś. O ile jednak Moskwa uzna, że kontrolowane napięcie na granicy jej się opłaci lub zdecyduje się na wykorzystanie narzędzi ograniczonej wojny, czy to przeciwko Ukrainie, czy jakiemukolwiek innemu krajowi, powinniśmy mieć w zanadrzu instrumenty efektywnego wsparcia zaatakowanych państw oraz możliwie dotkliwe z punktu widzenia Kremla mechanizmy sanacyjne. Na razie zarówno Warszawa, jak i cały Zachód, czekają na kolejny ruch duetu Łukaszenka – Putin. Nie może to być jednak czekanie bierne, tylko zbudowane na klarownym przekazywaniu wiadomości, iż eskalowanie konfliktu obu tym krajom się zwyczajnie nie opłaci.

Autor: Jerzy Marek Nowakowski

Zdjęcie: KACPER PEMPEL/Reuters/Forum

[1]Białoruś, Niemcy, Rosja a kwestia polska. „Warszawa ma powody do zadowolenia. Pokazaliśmy, że jesteśmy silnym sojusznikiem”, https://wpolityce.pl/polityka/574770-bialorus-niemcy-rosja-a-kwestia-polska, dostęp: 30.11.21.

[2]Эйсмонт рассказала, сколько всего желающих попасть в ЕС мигрантов находится в Беларуси, https://news.zerkalo.io/economics/5951.html, dostęp: 30.11.21.

[3]Operacja Śluza. Co naprawdę się dzieje na polsko-białoruskiej granicy, https://waidelotte.org/operacja-sluza-co-naprawde-sie-dzieje-na-polsko-bialoruskiej-granicy/#more-152, dostęp: 30.11.21.

[4]Н. Глухова, СМИ опубликовали результаты «закрытого опроса» ВЦИОМ о политических взглядах белорусов. Но у центра нет аккредитации для работы в Беларуси, https://novayagazeta.ru/articles/2021/10/25/smi-opublikovali-rezultaty-zakrytogo-oprosa-vtsiom-o-politicheskikh-vzgliadakh-belorusov-u-tsentra-net-akkreditatsii-dlia-raboty-v-belarusi-news, dostęp:30.11.21.

[5]T. Бордачёв, Не мать и не мачеха, ,,Россия в глобальной политике” 2021, t. 19, nr 6, s. 194- 211, https://globalaffairs.ru/articles/ne-mat-i-ne-macheha/, dostęp: 30.11.21.

[6]Павел Латушко: „Канцлер Меркель говорила с гражданином Лукашенко”, https://www.dw.com/ru/pavel-latushko-kancler-angela-merkel-govorila-s-grazhdaninom-aleksandrom-lukashenko/a-59869355, dostęp:30.11.21.

[7] Białoruś, Niemcy, Rosja a kwestia polska. „Warszawa ma powody do zadowolenia. Pokazaliśmy, że jesteśmy silnym sojusznikiem”, https://wpolityce.pl/polityka/574770-bialorus-niemcy-rosja-a-kwestia-polska, dostęp: 01.12.21.

[8]Эйсмонт рассказала…, op. cit.

[9]G. Gressel, Russia’s military movements: What they could mean for Ukraine, Europe, and NATO, https://ecfr.eu/article/russias-military-movements-what-they-could-mean-for-ukraine-europe-and-nato/, 30.11.21.

[10]W. Jurasz, Kryzys na wschodniej granicy UE, https://forumdialogu.eu/2021/11/23/kryzys-na-wschodniej-granicy-ue/?fbclid=IwAR2QirkvSl0LKZMTUmVQf726dvHVG5nL7j8G_CoBoKR0-hCp9SEEgEL6VDc, dostęp: 30.11.21.

[11]J. Matisek, From little green men to little blue helmets imagining the future of russian aggression and what to do about it, https://mwi.usma.edu/from-little-green-men-to-little-blue-helmets-imagining-the-future-of-russian-aggression-and-what-to-do-about-it/, dostęp: 30.11.21.

 

Autor: Grupa Analityczna “Białoruś w regionie”

Grupa Analityczna „BIAŁORUŚ-UKRAINA-REGION”, działająca przy Studium Europy Wschodniej UW, powstała w 2020 roku jako odpowiedź na wydarzenia, rozpoczęte w sierpniu 2020 roku w Białorusi. Głównym celem Grupy jest analiza zjawisk zarówno wewnątrzkrajowych, jak i regionalnych, na różnych płaszczyznach: zmiany systemu, polityki, gospodarki, społeczeństwa, kultury, relacji międzynarodowych. Od początku swojego istnienia Grupa nosiła tytuł „Białoruś w regionie”, natomiast po lutym 2022 roku fokus zainteresowań ekspertów i ekspertek Grupy w sposób naturalny znacząco rozszerzył o zagadnienia ukraińskie, i w październiku 2022 roku nazwę Grupy zmieniono na „BIAŁORUŚ-UKRAINA-REGION”. Pierwszym kierownikiem Grupy był amb. Jerzy Marek Nowakowski, a od października 2022 jest nim prof. Henryk Litwin. Grupa składa się z ekspertów i ekspertek o uznanym dorobku naukowym i analitycznym z Polski, Białorusi, Litwy i Ukrainy. Prace zespołu rozpoczęły się pod koniec grudnia 2020 roku. Grupa Analityczna działa na zasadzie think-tanku, a przy opracowaniu poszczególnych zagadnień są zapraszani doświadczeni eksperci z danej dziedziny.

Zobacz wszystkie wpisy od Grupa Analityczna “Białoruś w regionie” → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *