Grand Press dla “dobrej propagandy”?

Polscy dziennikarzy i redakcje prasowe głosujące w konkursie Grand Press postanowiły zrobić ukłon w stronę Białorusinów i nominować mieszkającego w Warszawie założyciela kanału na Telegramie – NEXTA, Sciapana Puciłę, na najlepszego dziennikarza roku. Miał być miły gest, lecz nominacja Puciły wskazuje, że Polacy owszem chcą być solidarni, ale już nie koniecznie wiedzieć o tym, co naprawdę się dzieje na Wschodzie.

 Na początku grudnia magazyn “Press” wręczył nagrodę najlepszym dziennikarzom roku. Laureatem konkursu Grand Press 2020 został autor podcastu „Raport o stanie świata” Dariusz Rosiak.

– Nominowaliście go za udowodnienie, że dziennikarska pasja jest silniejsza niż przeciwności losu, za znakomity format znakomitego dziennikarza. Wierny niełatwym tematom, zbudował markę osobistą, za dowód, że można zbudować znaczącą pozycję, wytwarzając wartościowe treści – mówił podczas uroczystej gali Andrzej Skworz, redaktor naczelny “Press”.

Podcasty to stosunkowo nowy gatunek na rynku, uznanie autora podcastu za najlepszego dziennikarza to niezwykłe wydarzenie dla polskiego dziennikarstwa. Jeszcze bardziej niezwykły jest fakt, że po raz pierwszy wśród nominowanych do prestiżowej nagrody znalazła się osoba, która nie jest związana z żadną polską redakcją – Białorusin Sciapan Puciła, twórca kanału Telegramu NEXTA.

Chociaż Puciła zajął dopiero czwarte miejsce w głosowaniu, sama jego obecność w gronie nominantów jest przełomem. W polskich mediach pracuje coraz więcej cudzoziemców, ale rzadko trafiają na pierwsze szpalty. Trudno konkurować na rynku, gdy polski nie jest twoim językiem ojczystym, a potrzeba wynajmu mieszkania i pomocy rodzinie nie pozwala pracować przez kilka lat nie dla pieniędzy, tylko dla wyrobienia własnej marki.

Godne pochwały jest dążenie polskich redakcji (to one dają punkty w konkursie na najlepszego dziennikarza roku), by wesprzeć białoruskie społeczeństwo w walce z reżimem Łukaszenki. Smutne natomiast jest to, że Polacy zdecydowali okazać to wsparcie w taki sposób. Sciapan Puciła jest ważną postacią życia publicznego, jego projekt  internetowy zasłużenie jest przedmiotem uwagi zarówno publiczności, jak i badaczy. Ale on nie jest dziennikarzem.

Utworzony w 2018 r. kanał NEXTA zyskał fenomenalną popularność w tym roku. W sierpniu, kiedy brutalne próby pacyfikacji wielotysięcznych protestów przez siłowików były głównym tematem światowych mediów, NEXTA subskrybowało ok. 1,8 mln użytkowników. To rekord dla rosyjskojęzycznych mediów społecznościowych. Redakcja NEXTA – a kanał już dawno przestał być dziełem jednej osoby – stała się głównym agregatem zdjęć i wideo o protestach na Białorusi.

Karatieli, faszyści, łukaszyści – administratorzy kanału nie szczędzą ostrych słów pod adresem Łukaszenki i milicjantów, często zapożyczając słownictwo od rosyjskich propagandystów, Jewgienija Kisielowa i Władimira Sołowjowa, których z kolei inspiruje propaganda sowiecka. Kanał NEXTA stał się nie tylko najpopularniejszym świadkiem upadku reżimu, lecz narzędziem walki. Sciapan w licznych wywiadach podkreśla, że ​​jego celem jest obalenie “Łuki”.

Kwestię granicy pomiędzy dziennikarstwem a aktywizmem w wywiadzie z Puciłą poruszył popularny rosyjski vloger Jurij Dudz:

Roman Protasewicz, ówczesny redaktor naczelny NEXTA:

Na początku pisaliśmy o białoruskich wydarzeniach neutralnie, bo ludzie nas postrzegali jako media. Tylko nasze medium było nieco nowe i miało absolutnie nowoczesny format. Ale po wydarzeniach, które miały miejsce w sierpniu, staliśmy się nie tylko mediami, ale także częściowo politykami. Wtedy pojawiły się wszystkie te słowa. Osobiście chciałbym uciec od tego …

Puciła: Ale emocje potrafią być przytłaczające…

Dudz: Czy nie przeszkadza ci, że masz takie same zasady gry [jak propaganda kremlowska]?

Puciła: Przede wszystkim jest to wojna informacyjna. Uderz wroga jego własną bronią. Musimy odpowiadać w ten sposób.

Dudz: Jesteście nie tylko i nie tyle mediami, jesteście politykami.

Puciła: Nie, to środek przekazu. Media to atak informacyjny, to propaganda. Propaganda też przybiera słuszną postać. Używamy wszystkich najbardziej skutecznych i dostępnych metod, aby promować to, co uważamy za słuszne. Kiedyś ludzie pisali do nas, że nie trzeba pisać „karatieli” czy „faszyści”. Teraz albo to zaakceptowali, albo zrezygnowali z subskrypcji.

Dudz: Czy propaganda może być dobra?

Puciła: Oczywiście.

Jak widać, Puciła nie rozumie, czym jest dziennikarstwo. Czym jest zasada neutralności albo fact checking, nie wie, że celem mediów jest informowanie opinii publicznej, a nie zmuszanie jej do działania, bez względu na to jak słusznej idei bronisz.

Dudz: Kto z was opublikował wiadomość o rosyjskich siłach specjalnych w Mińsku?

Puciła: Jeśli dobrze kojarzę, to ja. W przeddzień wyborów krążyło wiele plotek, że Łukaszenka celowo nakręcił sobie 80% poparcia, by ściągnąć armię rosyjską. Sprawdzaliśmy to oczywiście, ale opublikowany film był słabej jakości. Zaufaliśmy, w ogóle bardzo ufamy, naszym subskrybentom. Była fala różnych informacji. Wybaczcie nam, przecież 97% wiadomości potem umieszczonych na kanale zostało potwierdzonych.

To zrozumiałe, że podczas protestów i wydarzeń rewolucyjnych aktywizm wkrada się do pracy dziennikarza. To pokusa, której trudno uniknąć, przecież autor jest nie tylko obserwatorem, ale i obywatelem. Ma opinię, kto teraz jest „wojownikiem światła”, a kto „siłą ciemności”.

Jesienią 2013 r. prezenter ukraińskiej telewizji Roman Skrypin w rozmowie z posłem Partii Regionów Michaiłem Czeczetowem pokazał rozmówcy środkowy palec, po czym poprosił rozmówcę o wyjaśnienie, co to oznacza jego zdaniem. Obecni na Majdanie dziennikarze wypowiadali się o protestujących per „my”, a następnie podkreślali, że oni byli nie tylko korespondentami, ale także uczestnikami Majdanu. Julia Maruszewska, której wideo „I am a Ukrainian” stało się hitem YouTube zimą 2013\2014, po zwycięstwie rewolucji godności została okrzyknięta ekspertka do spraw mediów, chociaż była aktywistka nie dziennikarką.

W podobny sposób wiele ukraińskich mediów relacjonowało (a niektóre nadal relacjonują) wojnę w Donbasie. „Nasza armia po prostu nie mogła strzelać do ludności cywilnej”, „mieszkańcy Donbasu sami są winni temu, że Putin ich zaatakował”. Komentarz do publikacji prasowej „odpowiada standardom BBC” we współczesnej Ukrainie jest nie komplementem, tylko oskarżeniem o brak potrzebnego zaangażowania patriotycznego. Traktowanie mediów jako narzędzia walki o słuszną sprawę nie znika wraz ze zwycięstwem rewolucji.

W Polsce po katastrofie smoleńskiej media prześcigały się w kibicowaniu PiS albo PO, wybory 2015 r. i powstanie mediów narodowych tylko pogorszyły sytuację. Warto porównać relacje chociażby z ostatnich protestów przeciwko decyzji TK w sprawie aborcji embriopatologicznej w TVP i TVN. Polaryzacja społeczeństwa, charakterystyczna zarówno dla Ukrainy, jak i dla Polski, jest między innymi konsekwencją tego, że media zapomniały, gdzie jest granica między informacją a opinią, relacją a zachętą do działań.

W polskim środowisku dziennikarskim istnieje refleksja na ten temat i nagroda Grand Press była pomyślana właśnie jako wyróżnienie za „profesjonalizm, promowanie światowych standardów pracy w mediach i przestrzeganie etycznych kanonów zawodu”. Dlatego nominacja dla Dariusza Rosiaka, Janusza Schwertnera (Onet), Andrzeja Stankiewicza (Onet), Marcina Gutowskiego (TVN 24) jest jak najbardziej zrozumiała. Natomiast dla Sciapana Puciły – nie.

Czy polscy dziennikarze stosują podwójne standardy do oceny zawodu u siebie i na Wschodzie? Raczej głosujący na Puciłę banalnie nie zadali sobie trudu, by sprawdzić, co tak naprawdę robi rozreklamowany przez rząd PiS jako przykład polskiego wsparcia dla Białorusi kanał na Telegramie.

Solidaryzując się z Białorusią, polskie media bardziej pomyślały o udanym piarze, niż o prawdziwym wsparciu dla białoruskich kolegów. Tymczasem na Białorusi są dziesiątki aresztowanych dziennikarzy, którzy wykonują swoją pracę według najwyższych standardów. Reporterzy bez Granic ostatnio uznali Białoruś za najniebezpieczniejszy kraj dla dziennikarzy w Europie. W areszcie obecnie przebywają m.in. dziennikarki polskiej stacji telewizyjnej Biełsat, strukturalnie części TVP – Jekaterina Andriejewa i Daria Czułcowa. Grożą im kary więzienia i to im dziś szczególnie potrzebna jest solidarność międzynarodowa.

Nagroda dla nich byłaby prawdziwym wyrazem polskiego poparcia dla białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów. Oczywiście, jeżeli Polakom zależy na prawdziwym wsparciu, a nie rytualnym pochyleniu się nad tematem.

Zdjęcie: grandpress.press.pl

Autor: Olena Babakova

dziennikarka Krytyki Politycznej. Doktorka nauk humanistycznych w zakresie historii Uniwersytetu w Białymstoku. W latach 2011–2016 dziennikarka Polskiego Radia dla Zagranicy, od 2017 roku koordynatorka projektów w Fundacji WOT. Współpracuje z polskimi i ukraińskimi mediami, m.in. „Europejską Prawdą”, „Nowoje Wriemia”, „Aspen Review”, Kennan Focus on Ukraine. Pisze o relacjach polsko-ukraińskich i ukraińskiej migracji do Polski i UE.

Zobacz wszystkie wpisy od Olena Babakova → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *