Białoruski paradoks

 

Polska nie tyle musi się obawiać agresji rosyjskiej z terytorium Białorusi, ile powinna bardziej się martwić o dezintegrację Zachodu, która paradoksalnie może sprawić, że Warszawa będzie znów musiała się bać ataku Rosji.

Sojusz Północnoatlantycki jest silniejszy militarnie od związku Białorusi i Rosji. Artykuł piąty Paktu Północnoatlantyckiego to teoretycznie najlepszy gwarant bezpieczeństwa Rzeczpospolitej oraz innych krajów tradycyjnie obawiających się Federacji Rosyjskiej. Nie zmieni tego rosnąca obecność wojskowa armii rosyjskiej na Białorusi, możliwa dzięki temu, że Mińsk wyalienował się na arenie międzynarodowej, krwawo rozprawiając się z opozycją po sfałszowanych wyborach. W ten sposób wpadł ponownie w zimne ramiona Moskwy, która i owszem, pomoże reżimowi Aleksandra Łukaszenki przetrwać, nawet da zniżkę na węglowodory, ale w zamian będzie przykręcać śrubę integracji.

Ceną za lepsze relacje i ustępstwa Rosjan w sprawie dostaw ropy oraz gazu jest przyspieszona integracja, której elementem jest także stworzenie wspólnego rynku błękitnego paliwa.

To także tymczasowy koniec marzeń o dywersyfikacji dostaw ropy, na przykład za pomocą rewersu rurociągu „Przyjaźń” w Polsce.

Na dywersyfikację dostaw gazu z użyciem Gazociągu Jamalskiego nie ma szans, odkąd w 2011 roku gazociągi białoruskie zostały oddane Gazpromowi w zamian za podarowanie któregoś z kolei długu i przyznanie rabat na ceny gazu. Oznacza to, że Mińsk będzie pod coraz większym wpływem Moskwy, o ile społeczeństwo obywatelskie na Białorusi nie zdoła doprowadzić do zmiany władzy. Uwarunkowania polityczne i ekonomiczne mogą jednak sprawić, że nawet wprowadzenie demokratycznych swobód obywatelskich nie pozwoli zmniejszyć w tym zakresie zależności od Rosji. Nie bez powodu żaden z konkurentów politycznych Łukaszenki nie opowiada o integracji z NATO czy Unią Europejską. To największa różnica w stosunku do ruchów obywatelskich na Ukrainie, które doprowadziły do zmiany wektora polityki zagranicznej tego kraju w 2014 roku.

Jednakże, paradoksalnie, ta sama polityka Federacji Rosyjskiej, która prowadzi do utrzymania zależności Białorusi przy użyciu węglowodorów, może sprawić, że Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej będą znów musiały się obawiać Rosji. Projekty polityczne, których najbardziej prominentnym, ale tylko jednym z wielu przykładów, jest sporny gazociąg Nord Stream 2, służą Moskwie do wikłania elit zachodnich w relacje biznesowe, które dają jej narzędzia nacisku politycznego.

Przykładem tego mogą być Niemcy, znajdujące się pod pręgierzem opinii międzynarodowej za bezkompromisową obronę Nord Stream 2 i głuchotę na argumenty jego przeciwników, będących jednocześnie sojusznikami UE i NATO, jak chociażby Polska.

Ten projekt gazociągu z Rosji do Niemiec nie jest nawet ukończony i możliwe, że nie powstanie przez sankcje USA, które mogą zostać niebawem poszerzone, blokując budowę albo użytkowanie tej magistrali. Mimo to już dzieli Zachód, potęguje spory wewnątrz Unii Europejskiej i obniża efektywność wspólnej strategii wobec agresywnej polityki Rosji. Przykładem z innego pola może być blokada sankcji wobec reżimu białoruskiego na arenie unijnej przez Cypr, który uzależnia ich poparcie od rozwiązania sporu wewnątrz UE i NATO o złoża śródziemnomorskie z udziałem Turcji, znów odciąganej od Zachodu przez Rosję, tym razem argumentem gazociągu Turkish Stream.

Jeżeli proces rozpadu współpracy świata zachodniego będzie postępował zgodnie z prawdopodobnymi intencjami Moskwy, to za kilka lat może się okazać, że artykuł piąty nie jest już bezdyskusyjną tarczą przed agresją rosyjską w Europie Środkowo-Wschodniej, czy nawet na terytorium Unii Europejskiej, osłabianej przez unilateralną politykę (przykład Niemiec zaprzeczających brukselskim planom dywersyfikacji poprzez wsparcie Nord Stream 2). Wówczas silniejsza obecność Rosjan na Białorusi będzie zagrożeniem z punktu widzenia tradycyjnego, stałego bezpieczeństwa, bo granica do obrony państw NATO powiększy się z linii wzdłuż Obwodu Kaliningradzkiego o całą granicę polsko-białoruską.

Ten problem tłumaczy wielość konfiguracji dwu- i wielostronnych tworzonych w Europie Środkowo-Wschodniej: Trójmorze, Trójkąt Lubelski i inne formaty mają wzmacniać współpracę transatlantycką i europejską na wypadek słabnięcia tradycyjnych pasów transmisyjnych, tj. NATO i Unii Europejskiej. Kraje między Unią Europejską a Rosją mogą odegrać kluczową rolę w tym procesie. Grając w jednej drużynie z Zachodem, mogą zwiększyć bezpieczeństwo i ustabilizować sytuację w Europie. Jeżeli jednak staną po stronie Moskwy, wzmocnią negatywne tendencje na Starym Kontynencie, symbolizowane dziś przez Nord Stream 2.

Zdjęcie: DPA

Autor: Wojciech Jakóbik

redaktor naczelny BiznesAlert.pl, analityk sektora energetycznego. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się stosunkami międzynarodowymi i energetyką od 2009 roku.

Zobacz wszystkie wpisy od Wojciech Jakóbik → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *