Analogowa dyktatura przeciwko cyfrowemu tłumowi: część 3.

Część 3: Budowanie poziomych sieci kontra pionowy system sterowania

Od wielu lat propaganda państwowa straszyła Białorusinów kolorowymi rewolucjami. W tym roku cel zapobiegania Majdanowi stał się jednym z priorytetów w Białorusi i w Rosji. Państwowa propaganda w obu krajach utrzymuje, że wirus rewolucji został przywieziony do Białorusi z zagranicy. Oba reżimy zaprzeczają sprawczości obywateli (bo to oznaczałoby konieczność przyznania, że w kraju istnieje konflikt polityczny).

Łukaszenka jest zdesperowany próbami zidentyfikowania największego zagrożenia dla swoich rządów. Zaczął zamykać w więzieniach bankierów, technologów politycznych i blogerów. Nie rozumie, kim są jego wrogowie i gdzie się chowają. Dlaczego służby specjalne nie mogą ich znaleźć i wyeliminować? Prorządowe media opracowały i promowały szereg teorii spiskowych: kto (Rosja, Ukraina, Ameryka, Polska, Wschód lub Zachód) kontroluje białoruskie protesty? Jak się okazało, dyktator nie zauważył, że jego głównymi przeciwnikami są zjednoczony białoruski naród i nowe technologie komunikacyjne.

Dochodzimy tutaj do kwestii specyfiki białoruskich protestów w 2020 roku i całej kampanii wyborczej, która, jak się zdaje, zrujnowała ten autorytarny aparat.

Jak powszechnie wiadomo, tylko pierwsze wybory wygrane przez Łukaszenkę w 1994 r., były uznane przez międzynarodowych obserwatorów za sprawiedliwe i uczciwe. Wszystkie następne sfałszowano. Ale proces wyborczy był zorganizowany w taki sposób, że nie było praktycznie żadnych bezpośrednich dowodów oszustw.

W tym roku reżim ponownie sięgnął po stare sposoby: eliminację oponentów, narzucenie składów komisji wyborczych, fałszowanie kart do głosowania, przedterminowe wybory, „liczenie głosów” zgodnie z wcześniej ustalonymi wytycznymi itd. Główni oponenci (Wiktar Babaryka i Siarhiej Cichanouski) zostali zatrzymani na podstawie wymyślonych zarzutów i pozostają w więzieniu do dzisiaj. Waleryj Capkała nie został zarejestrowany jako kandydat i musiał szybko opuścić kraj w związku z grożącym mu zatrzymaniem. Niezależnych kandydatów na członków komisji wyborczych pozbywano się na różnych etapach, a niezależnym obserwatorom po prostu odmówiono wstępu do lokali wyborczych (poza tym niektórzy z nich zostali zatrzymani w przeddzień albo w samym dniu wyborów).

Mimo to aktywni społecznie obywatele oraz alternatywni kandydaci, którzy nie mieli złudzeń co do metod stosowanych przez reżim, zaproponowali różne narzędzia służące zapobieganiu fałszerstwom i ujawnianiu ich. Po raz pierwszy w historii białoruskich wyborów powstały specjalne platformy internetowe do alternatywnego liczenia głosów, do których zabezpieczenia użyto technologii gromadzenia danych.

Projekt ten rozpoczął się kilka miesięcy temu: Pawel Liber, jeden z założycieli platformy Gołos (starszy dyrektor działu strategii cyfrowej i projektowania doświadczeń w firmie EPAM dla WNP), napisał na swoim facebookowym profilu w czerwcu, że „kiedy większość mieszkańców kraju ma smartfon, można tę większość zamienić w jeden wielki cyfrowy lokal wyborczy”.

W lipcu w ramach kampanii wyborczej Walerego Capkały zorganizowano w Mińsku Social Technology Hackathon 2020. Hackathon, który trwał 26 godzin, zaowocował różnorodnymi rozwiązaniami służącymi do alternatywnego liczenia głosów w wyborach prezydenckich. Wzięło w nim udział ponad 200 osób z całego kraju, m.in. programiści, nauczyciele, lekarze, inżynierowie, socjologowie, marketingowcy i przedstawiciele innych zawodów. Jurorzy wybrali zwycięzców hackathonu w czterech kategoriach:

  • Kampania (jak informować Białorusinów o zbliżających się wyborach).
  • Głosowanie (jak zapewnić rzetelne liczenie głosów).
  • Badania/pomiary (jak przeprowadzić niezależne studia przypadków).
  • Projekty przyszłościowe (co można zrobić dla kraju po 9 sierpnia).

Władzom nie udało się zapobiec organizacji hackatonu, starano się jednak przejąć nad nim kontrolę. 6 sierpnia Łukaszenka wydał polecenie sprawdzenia statusu prawnego tej inicjatywy. Lidzija Jarmoszyna, przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej, nazwała ją „szkodliwym i przestępczym projektem” oraz „oszustwem politycznym”.

Tego samego dnia Prokuratura Generalna ogłosiła, że platformy internetowe Gołos and Zubr, które zachęcały do fotografowania kart do głosowania w lokalach wyborczych, przesyłania zdjęć i uczestniczenia w alternatywnym liczeniu głosów, prowadzą badania opinii publicznej bez akredytacji. Ich założycielom grozi odpowiedzialność administracyjna. Ponadto z kabin w lokalach wyborczych w kraju i za granicą zdjęto parawany pod pretekstem „trudnej sytuacji epidemiologicznej”, co nie przeszkodziło ludziom w spokojnym fotografowaniu wypełnionych kart. Wyłączenie internetu również nie uniemożliwiło przesyłania zdjęć, jedynie nieznacznie je opóźniło.

Kiedy platforma Gołos opublikowała wyniki analizy danych dotyczących liczenia głosów (13 dni po wyborach), a media je udostępniły, reakcja władz była natychmiastowa.  Ograniczono dostęp do platform Gołos and Zubr, wpisując je na listę zasobów zastrzeżonych (jest na niej ponad 70 mediów). Ostatnio władze dodały do listy również wiele serwerów proxy, ponieważ to dzięki nim podczas blokady internetu wielu użytkowników miało dostęp do popularnych komunikatorów.

Platforma Gołos wraz z inicjatywami Zubr i Sumlennyja Ludzi (Uczciwi ludzie) zaprezentowała raport dotyczący przebiegu wyborów prezydenckich w Białorusi i sposobu obliczania ich wyników. Przeanalizowano ogromną ilość danych, przesłanych przez użytkowników przed dniem wyborów i po nim (zdjęcia kart do głosowania i listy z lokali wyborczych w całym kraju), w rezultacie czego stwierdzono, że wybory zostały sfałszowane, a ich wyniki są nieważne. Oszustwa wykryto w co trzecim lokalu wyborczym. Ostateczne dane liczbowe podane przez Centralną Komisję Wyborczą znacząco odbiegają od oficjalnych wyników z poszczególnych okręgów.

Co więcej, władza nie była przygotowana na to, że tak wiele przypadków fałszerstw wyborczych, odbywających się za zamkniętymi drzwiami, wyjdzie na jaw. Obserwatorzy czy nawet niektórzy z członków komisji wyborczych, którzy nie zgadzali się na oszustwa i nie podpisali list ze sfałszowanymi wynikami, nagrali filmiki i pliki audio oraz wysłali je do mediów i na kanały na Telegramie.

Niezależni obserwatorzy, którzy w większości przypadków byli zmuszeni do pozostania przed lokalami wyborczymi, liczyli wyborców na ulicy i zarejestrowali tysiące manipulacji i fałszerstw. Coś takiego nie wydarzyło się nigdy wcześniej, a stało się możliwe dzięki smartfonom i nowym technologiom komunikacyjnym. Niektóre z przypadków mogą brzmieć anegdotycznie, ale to rzeczywistość w Białorusi: w przeddzień wyborów przechodnie nagrali następującą sytuację: dwie członkinie komisji wyborczej wychodziły z lokalu wyborczego przez szkolne okno (drabina była podtrzymywana przez policjanta) z torbami zawierającymi karty do głosowania.

Warto wspomnieć, że programiści odpowiedzialni za wymienione wcześniej platformy są profesjonalistami z dziedziny IT, mają już bogate doświadczenie w zarządzaniu cyfrowymi projektami charytatywnymi w Białorusi. Platformy crowdfundingowe działają w kraju z powodzeniem od kilku lat. Kiedy zaczęła się pandemia, odegrały ważną rolę w budowaniu sieci wzajemnej pomocy.

Zespoły, które stworzyły te projekty, pracują w poziomej, zdecentralizowanej strukturze bez liderów. To zasadniczo pozbawiony lidera ruch, który działa zgodnie z modelem rozszerzania sieci społecznych poprzez różne poziomy interakcji społecznej. Kampania wyborcza przedstawicieli Cichanouskiej, Babaryki i Capkały również opierała się na „uberyzacji”, czyli modelu sieci inicjatyw społecznych. To właśnie w ten sposób rozwija się obecnie protest Białorusinów, którzy od dnia wyborów wychodzą na manifestacje. Poprzez poziomą komunikację i budowanie wspólnoty, które w białoruskich miastach, rejonach i na podwórkach (każdy blok ma teraz swój czat na Telegramie) w ostatnich miesiącach nabrało szybkiego tempa, z oddolnych inicjatyw narodziły się nowe formy samorządności. Moment, w którym przestarzała, nieprzejrzysta i skorumpowana machina państwowa zostanie zastąpiona przez e-demokrację i jej zinstytucjonalizowane formy, dzięki technologiom komunikacyjno-informacyjnym i rozszerzającemu się w poziomej płaszczyźnie ruchowi protestu jest coraz bliższy.

Tłumaczenie: Anna Szychowska

Zdjęcie: NEXTA_Live (TG)

Autor: Almira Ousmanova

badaczka feministyczna i filozofka; profesorka i wykładowczyni na Wydziale Nauk Społecznych, Kierowniczka Laboratorium Nauk nad Kulturą Wizualną i Sztuką Współczesną na Europejskim Uniwersytecie Humanistycznym (Wilno, Litwa).

Zobacz wszystkie wpisy od Almira Ousmanova → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *